ROZDZIAŁ 19
-Tak nagle zniknął... Ciekawe, o co mu chodziło? - mówił sam do siebie Naito, powoli zmierzając w kierunku domu. Od spotkania z Rinjim towarzyszył mu dziwny nastrój. Nie był pewny, jakiego rodzaju uczucia były z nim związane, jednak wyrażał pewne zaciekawienie nowym znajomym.
-Rinji-san to pierwszy Madness, którego spotkałem od dłuższego czasu. Wygląda na to, że nie jest jednym z Połykaczy Grzechów, przed którymi ostrzegał mnie sensei. Ale pomyśleć, że jest tak silny... Czy naprawdę stanę się taki po treningu z Matsu-san'em? W dodatku ta "prawa ręka Generała"... Nie miałem pojęcia, że mój nauczyciel jest kimś tak ważnym. W sumie to prawie nic o nim nie wiem. Rinji-san zostawił mnie zaraz po tym, jak dowiedział się, że on też mieszka w Akashimie. Czyżby poszedł się z nim spotkać? Nie zdziwiłbym się. Wydaje się być naprawdę dziwnym człowiekiem, ale chyba jest w porządku... Może się jeszcze spotkamy - Kurokawa rozmawiał wewnętrznie sam ze sobą, a gdy w końcu stanął przed swoim domem, słońca nie dało się już dojrzeć. I w tym właśnie momencie wzdrygnął się, przypominając sobie o jednej, ważnej rzeczy.
-O nie! Nie mam na sobie powłoki duchowej! - krzyknął bezradnie, jednak zaraz miał ochotę się śmiać. Po zaledwie kilku dniach zaczął używać tego typu pojęć, jakby były jego chlebem powszednim. Zaraz też przeszła mu ochota na śmiech, a przyszło zażenowanie. Teoretycznie nie mógł nawet dostać się do własnego domu, a praktycznie i tak nikt by go nie zauważył. Zielonooki już miał zamiar poszukać kartki i długopisu, by napisać rodzinie list, z którego wynikałoby, że śpi u kolegi, ale coś mu w tym przeszkodziło. Mówiąc dokładniej - ktoś, a właściwie - jego głos.
-Yo! Więc to tutaj mieszkasz, tak? Czekałem na ciebie tak długo, że w międzyczasie poszedłem spotkać się ze znajomym - od przeciwnej strony chodnika nadszedł nie kto inny, jak Okuda Rinji, z zawodowym uśmieszkiem na twarzy i rękoma w kieszeniach.
-Och... Hej - rzucił niepewnie szatyn, na chwilę przestając panikować, zmuszony do tego przez sytuację.
-Coś nie tak? Nie nałożyłeś powłoki. Nie polecam ruszać do kolejnej walki - niebieskooki wyszczerzył białe ząbki, delikatnie przekrzywiając głowę. Podszedł jednocześnie bliżej gimnazjalisty, przyglądając mu się uważnie, jakby nadal nie wierzył, że ktoś taki ma tak sławnego Mentora.
-Taak... bo widzisz... nie mam bladego pojęcia, jak to się robi i tak jakby... utknąłem tutaj - nastolatek nie wiedział, jak lepiej to ująć, ale doskonale słyszał, że brzmiał dość żałośnie.
-Żartujesz! Przecież to podstawa podstaw! Madness powinien umieć robić takie rzeczy z palcem w dupie. Naprawdę jesteś potwornym amatorem... - albinos pokręcił głową z niedowierzaniem, chwytając kolegę po fachu za bark. Nie minął moment, a delikatna poświata otoczyła jego dłoń, przenosząc się zaraz na ciało Naito tak ciasno, by nie dało się jej dojrzeć.
-Wow, dzięki! Przepraszam, że musiałeś się fatygować...
-Stop! - wyrazy wdzięczności Kurokawy zostały natychmiastowo zatrzymane. -Nienawidzę, kiedy mówisz tak formalnie. Ile ty masz lat? 40? Nikt normalny tak nie mówi, powinieneś się tego oduczyć. Nie... JA powinienem cię tego oduczyć. A żeby tego dokonać, nie odstąpię cię na krok przez najbliższy tydzień. Mówiąc wprost... mógłbyś mnie przenocować, bo nie mam gdzie mieszkać? - pompatyczna przemowa została zakończona niewinną, lizusowską puentą, tak silnie wyrywającą z butów, że zielonooki skrzywił się lekko.
-Mogłeś od razu mnie o to poprosić... - wymamrotał bezradnie szatyn. -Jasne, jeśli chodzi tylko o to, to z chęcią ci się odwdzięczę za pomoc...
-Okej, wchodzimy! - przerwał Okuda, całkowicie tracąc swój przymilający się ton i jakby nigdy nic pakując się do cudzego domu, co słusznie wytrąciło gospodarza z równowagi. W międzyczasie narzucając na siebie powłokę, białowłosy przekroczył próg, a zaraz za nim pobiegł gimnazjalista.
***
-Ach, jesteś kolegą ze szkoły mojego syna? Naito nigdy nikogo nie przyprowadza. Cieszę się, że zaczął - zaszczebiotała zadowolona pani Kurokawa, uśmiechając się miło do gościa. Zaciekawiona Nanami również zeszła na dół, najpewniej nie wierząc w to, że jej brat sprowadził kogoś do domu.
-Zgadza się, jestem jego najlepszym przyjacielem. Okuda Rinji, miło mi - umocnił swoją pozycję albinos, z wyszczerzonymi zębami opierając rękę na barkach jak dotąd milczącego szatyna.
-Cieszę się, że mogę cię poznać. Zostaniesz na kolacji, Rinji-kun? - zapytała przymilnie kobieta. Matka Naito zawsze cieszyła się na widok gości, a ci nie przybywali zbyt często. Zielonooki był coraz bardziej zdeprymowany łatwością, z którą jego "najlepszy przyjaciel" zjednywał sobie innych ludzi.
-Jeśli to nie problem, to będę zaszczycony - kobieta cała w skowronkach zniknęła w kuchni, a Nanami zbliżyła się do chłopaków z nieposkromioną ciekawością. Już w tym momencie czarnowłosy miał złe przeczucia.
-Nie przedstawisz mnie? - dziewczyna zwróciła się do brata, który natychmiast ciężko westchnął.
-Rinji, to moja starsza siostra, Nanami. Nanami, to Rinji - wyrzekł machinalnie gimnazjalista, całkiem wyprany z entuzjazmu, a wręcz przepełniony wątpliwościami. W przeciwieństwie do białowłosego...
-Nanami... Ładne imię. Pasuje do ciebie. Też jesteś ładna - wystrzelił zalotnie albinos, przysuwając się nieco bliżej. Ewidentnie nie zdawał sobie sprawy, jak pusto i głupio zabrzmiał.
-Nic z tego... choćbyś miał być ostatnim mężczyzną na ziemi - łup! Dziewczyna powiedziała to tak lekko, niespodziewanie, a jednocześnie z tak ciepłym uśmiechem, że zdawałoby się, że rozbiła chłopaka na kawałki. Faktycznie wydał się nieco przygaszony i nie powiedział już nic, póki Nanami nie zniknęła mu z oczu.
-Nie jesteś pierwszym ani ostatnim, nie martw się - i to zdanie Kurokawa wygłosił machinalnie oraz bez przejęcia. W pewnym sensie był nawet zadowolony, że starania Rinjiego w stronę "przejęcia" jego domu zostały stłumione w zarodku. Z drugiej strony po prostu przyzwyczaił się do tego typu zachowań ze strony swojej siostry.
***
Kwadrans później cała czwórka zasiadła razem do stołu, z czego najbardziej zadowolona była pani domu. Na środek powędrowała brytfanna z pokrojoną w paski pieczenią, a zaraz obok spora miska ryżu oraz druga, pełna podsmażonych na patelni warzyw. Okuda miał już zamiar rzucić się w kierunku jedzenia, gdy zauważył, że reszta domowników spogląda na niego w milczeniu.
-Rinji-kun, mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale w tym domu nie je się z nakryciem głowy. Czy mógłbyś zdjąć czapkę? - milczenie przerwała matka Naito i Nanami, nie tracąc swojego przyjemnego tonu głosu oraz uśmiechu na twarzy. Zaskoczony albinos pokiwał tylko głową. W mgnieniu oka czarna czapka została ściągnięta i położona na kolanach, a obydwie damy wytrzeszczyły oczy. Nie wiedzieć czemu, aż do tej pory nie zauważyły białych kosmyków, wystających spod nakrycia głowy, a trwające teraz w nieładzie, "wyprane" włosy przyciągały wzrok, jak nic innego.
-Wow, jakiej farby używasz? Wyglądają, jak prawdziwe! - zawołała z zaintrygowaniem Nanami.
-Farby? Wyglądają? One są prawdziwe. Z takimi się urodziłem. To takie dziwne? - Rinji nie miał bladego pojęcia, skąd to zaskoczenie u jego gospodarzy, ale odpowiedź chłopaka wywołała chwilowe milczenie, które przerwała dopiero pani domu, cicho chrząkając.
-No jedzmy już, zanim wystygnie. Ty pierwszy, Rinji-kun, jesteś w końcu gościem - rzekła kobieta, na powrót przyjmując swój miły wyraz twarzy. Na reakcję nie musiała długo czekać. Trzy plastry pieczeni, kopiasta porcja ryżu i spora garść warzyw znalazły się na talerzu tak szybko, że trudno było uwierzyć, iż tego chłopaka w ogóle karmiono.
-Itadakimatsu! - zawołał rozradowany Okuda, od razu kosztując jedzenia, a jego twarz już po pierwszym kęsie wykrzywiła się przez szeroki, błogi uśmiech.
-To jest pyszne! Świetnie pani gotuje! - krzyknął z pełną buzią. Może niezupełnie kulturalnie, ale z pewnością szczerze. Tak zachowywał się albinos. I choć zdawał się mieć w sobie coś z lizusa, sprawiał wrażenie, jakby nie był specjalnie obeznany w sprawach rodzinnych, czy też obyczajowych.
-Tak myślisz? Śmiało, częstuj się. Starczy dla wszystkich - ucieszyła się natomiast kobieta. W tym momencie reszta rodziny zaczęła jeść, a Naito zaczął się zastanawiać, w jaki sposób zacząć rozmowę. W końcu zobowiązał się do przenocowania "najlepszego przyjaciela" u siebie, nawet jeżeli trochę tego żałował.
-Właściwie to... Rinji chciał... to znaczy... byłby wdzięczny... ech... Czy może tu dzisiaj nocować? Jest już późno, a mieszka daleko stąd - na nic zdawały się próby ułożenia w głowie zdania i powtórzenia go na głos. Zielonooki zawsze był potwornie spięty w tego typu sytuacjach, stąd kiepskie możliwości wysławiania się.
-Oczywiście, jeśli tylko jego rodzice się na to zgodzą... - odparła z uśmiechem pani domu, na co Okuda wypuścił z ręki widelec, robiąc kamienny wyraz twarzy. Tak jakby powiało chłodem od jego wcześniej roześmianej i radosnej osoby. Nastolatek bez słowa podniósł narzędzie z podłogi, a gdy jego głowa wynurzyła się spod stołu, pogodna wersja albinosa powróciła.
-Przepraszam, niechcący. Zjem i zaraz do nich zadzwonię - rozładował napięcie, ale kwestia noclegu nie została już poruszona aż do momentu, gdy każdy odszedł od stołu.
-Tak myślisz? Śmiało, częstuj się. Starczy dla wszystkich - ucieszyła się natomiast kobieta. W tym momencie reszta rodziny zaczęła jeść, a Naito zaczął się zastanawiać, w jaki sposób zacząć rozmowę. W końcu zobowiązał się do przenocowania "najlepszego przyjaciela" u siebie, nawet jeżeli trochę tego żałował.
-Właściwie to... Rinji chciał... to znaczy... byłby wdzięczny... ech... Czy może tu dzisiaj nocować? Jest już późno, a mieszka daleko stąd - na nic zdawały się próby ułożenia w głowie zdania i powtórzenia go na głos. Zielonooki zawsze był potwornie spięty w tego typu sytuacjach, stąd kiepskie możliwości wysławiania się.
-Oczywiście, jeśli tylko jego rodzice się na to zgodzą... - odparła z uśmiechem pani domu, na co Okuda wypuścił z ręki widelec, robiąc kamienny wyraz twarzy. Tak jakby powiało chłodem od jego wcześniej roześmianej i radosnej osoby. Nastolatek bez słowa podniósł narzędzie z podłogi, a gdy jego głowa wynurzyła się spod stołu, pogodna wersja albinosa powróciła.
-Przepraszam, niechcący. Zjem i zaraz do nich zadzwonię - rozładował napięcie, ale kwestia noclegu nie została już poruszona aż do momentu, gdy każdy odszedł od stołu.
***
Szatyn nie widział, by jego gość faktycznie do kogokolwiek zadzwonił i był pewny, że chciał tylko urwać temat, choć nie znał powodu. Tak, czy inaczej, rodzice Rinji'ego "zgodzili się" na pobyt syna u "przyjaciela", więc i matka Kurokawy nie robiła najmniejszych problemów. Pierwotnie białowłosy miał spać na łóżku gimnazjalisty, jednak wolał najzwyczajniej rozłożyć sobie materac jak najbliżej okna, by mieć dobry widok na rozgwieżdżone niebo.
Zielonooki wrócił z łazienki, gotów do snu, by zastać lokatora rozwalonego na materacu bez oznak życia. Szatyn westchnął ciężko. Było wiele rzeczy, o które chciał zapytać białowłosego i wiele rzeczy w jego zachowaniu, proszących się o jakiś komentarz. Tymczasem wyglądało na to, że Okuda uderzył w kimono, a Naito mógł już tylko położyć się na swoim łóżku, wpatrzony w sufit. Zaśnięcie nie było mimo wszystko tak proste, jak oczekiwał. Po pierwsze wciąż wszystko go bolało, a po drugie wspomnienia z odbytej walki nadal go nawiedzały.
-Może faktycznie nie jestem już teraz taki bezradny, ale Rinji jest ode mnie o wiele silniejszy. Ledwo udało mi się wygrać z jednym Spaczonym, a on pokonał ośmiu za jednym zamachem... Jeśli tak dalej pójdzie to zginę, zanim będę w stanie tak walczyć - nastolatek bił się z myślami. Podstawowym mankamentem jego charakteru był fakt, że zawsze patrzył na samego siebie z góry. Niezależnie od tego, co mu się udało, zawsze widział tylko to, czego mu brakowało. To niezdrowe podejście nie mogło więzić go przez całe życie i wiedział, że prędzej, czy później, będzie musiał coś z tym zrobić.
-A z tym trenowaniem ciebie, wcale nie żartowałem - Rinji wypalił nagle, aż szatyn podskoczył na łóżku. -Brakuje ci luzu i pewności siebie. Bez pewności siebie, trudniej o determinację. Jeśli będziesz sobie mówił, że nie dasz rady, czy zastanawiał się, jak bardzo jesteś żałosny, trudniej ci będzie coś osiągnąć. Zostanę tutaj jeszcze jakiś tydzień i mam zamiar coś z tobą zrobić. Przy okazji odciążę Matsu-samę w kwestii polowania na Spaczonych - znów to samo. Kurokawa nie zaprzeczał, że jego towarzysz miał rację, ale jego problemem było to, iż nie umiał wyciągnąć z tego wniosków, a raczej wprowadzić tychże wniosków w życie.
-Ech... To nie takie proste, Rinji-s... Rinji - szatyn powstrzymał się przed zwrotem grzecznościowym. -Wątpię, żebyś zmienił mnie w swoją własną kopię w ciągu tygodnia.
-Hahahah! Kopię? Nie, może nie. Mimo wszystko, gdy zaliczysz pasmo zwycięstw, osiągniesz parę rzeczy, które chciałeś osiągnąć... to na pewno cię zmieni. A jeśli nie... na pewno przyjdę na twój pogrzeb. Hahahah! - albinos zaśmiał się w miejscu, w którym zielonookiemu zjeżyły się włosy na głowie. Po chwili jednak zamilkł na dłuższą chwilę i ponownie sprawiał wrażenie, jakby zasnął.
-Naito... - nic bardziej mylnego. -masz naprawdę wspaniałą rodzinę - te słowa zbiły gimnazjalistę z tropu, zważywszy na powagę i coś w rodzaju nostalgii w głosie Rinji'ego. -Dbaj o nich. Drugiej tak dobrej matki... i tak ładnej siostry nie będziesz miał.
-Tak... wiem - Kurokawa uśmiechnął się pod nosem. -A co z tobą, Rinji? Co z twoją rodziną? - zapytał po chwili, nie zastanawiając się nad tym tematem od zajścia podczas kolacji. Okuda zamilkł na chwilę i wydawałoby się, że już nic nie powie.
-Moja rodzina... jest trochę mniej liczna, to wszystko - odparł po jakimś czasie białowłosy, po czym przewrócił się na bok, plecami do gospodarza. -Dobranoc - dodał jeszcze i więcej się nie odezwał.
-Taa... Dobranoc - Naito poczuł dziwne ukłucie w sercu, jakby powiedział coś niewłaściwego, dotknął otwartej rany. Nie próbował jednak wznowienia rozmowy, a wyrzuty sumienia dręczyły go jeszcze, póki nie zasnął.
***
Powieki Kurokawy rozsunęły się, a zielone oczy zaczęły błądzić po pomieszczeniu. Chłopak ziewnął, unosząc się do pozycji półleżącej. W tym też momencie spostrzegł, że Rinji zniknął. Jego materac został schowany, a poduszka i kołdra leżały złożone na krześle.
-To przeze mnie? - zastanowił się nastolatek, markotniejąc z samego rana, po czym czym prędzej zsunął się z łóżka, kierując swe kroki ku parterowi, gdzie jego siostra właśnie kończyła śniadanie, a matka stała nad zlewem. Ten właśnie widok zaabsorbował uwagę nastolatka w jednej chwili.
-Mama? Nie jesteś w pracy? - zapytał zaskoczony, a kobieta drgnęła niepokojąco, wymieniając niezauważalnie spojrzenia ze swoją córką. Odwróciła wzrok w stronę syna, uśmiechając się nieznacznie.
-Nie, wzięłam sobie wolne do poniedziałku. Ostatnio byłam... trochę zmęczona - wyjaśniła natychmiast.
-Och, okej. Nie widziałyście może Rinji'ego? Nigdzie go nie ma - chłopak zmienił temat, spoglądając na obie przedstawicielki płci przeciwnej, jednak to Nanami zabrała głos.
-Wyszedł jakiś czas temu. Powiedział, że idzie wcześniej, żeby porozmawiać z nauczycielem i że spotkacie się na miejscu - zielonooki westchnął z politowaniem, nie mogąc wyjawić rodzinie powodu.
-Dobre sobie. On nie chodzi do szkoły. Niech to! Powinienem był go przeprosić, a teraz już go nie znajdę - zdenerwował się Naito, szybko wracając na górę.
***
Określenie Naito jako kogoś, kto doskonale widzi swoje błędy i umie wczuć się w czyjąś sytuację było nie tyle chwalebne, co po prostu prawdziwe. Czasem jednak szukał swojej winy tam, gdzie jej nie było, bo bał się zarzucić komuś błąd. "Błogosławieństwem i klątwą obłożony" - taki był młody Kurokawa.
Zmierzając na zajęcia, nie przestawał myśleć o zeszłej nocy, a wręcz przeciwnie - zaczął zastanawiać się, o co konkretnie mogło chodzić Okudzie. Jakaś jego cząstka próbowała wierzyć, że po prostu niezbyt dobrze dogadywał się ze swoją rodziną, jednak po ostatnich doświadczeniach miał złe przeczucia. Tak pogrążony w myślach dotarł na teren szkoły, nie zwracając uwagi na szepczące mu za plecami osoby. Bez zastanowienia przeszedł przez plac, docierając do środka, gdzie nie zareagował na żadną zaczepkę, bo po prostu ich nie usłyszał. Najzwyczajniej w świecie udał się dalej, choć co chwilę ktoś spoglądał na niego i szeptał coś do siedzącej najbliżej osoby. Powód takiego zachowania miał niedługo wyjść na jaw.
Wszyscy zajęli swoje miejsca w ławkach, czekając na nauczyciela języka japońskiego. Baku i Ken dotarli do klasy nieco później, niż cała reszta, jednak fartownie uniknęli jakichkolwiek konsekwencji. Jedynie Ken zatrzymał się na moment przy ławce Kurokawy, uderzając w nią pięścią, by skupić wreszcie jego uwagę. Dopiero ten gest sprawił, że zielonooki wręcz podskoczył na swoim miejscu. Z zakłopotanym wyrazem twarzy spojrzał na agresora, nie wiedząc, co zamierza.
-Pamiętaj o obietnicy. Taigo odbierze dzisiaj od ciebie pieniądze. Będzie dla ciebie lepiej, jeśli nie będziemy musieli się po ciebie fatygować... - wycedził przez paskudne, żółte od papierosów zęby, a szatyn przełknął ślinę, kiwając głową. Został jeszcze tylko trzepnięty po głowie "dla sportu", a gdy Ken usiadł na swoim miejscu, drzwi do klasy otworzyły się. Zaskakującym natomiast był fakt, że w drzwiach stanął nie nauczyciel japońskiego, a wychowawca gimnazjalistów. Zielonowłosy z uśmiechem wszedł do pomieszczenia, a za nim kroczył nie kto inny, jak... Rinji.
-Ohayo! Wiem, że to nie moje zajęcia, ale chciałbym wam kogoś przedstawić. Ten tutaj tymczasowo dołączy do waszej klasy. To uczeń z wymiany, więc bądźcie dla niego mili - sensei wygłosił standardową formułkę, poklepując Okudę po ramieniu i pośpiesznie wychodząc.
-Czy ten człowiek chce doprowadzić do linczu? - Kurokawa wręcz się załamał na widok "najlepszego przyjaciela", niezależnie od tego, jak dziwnie brzmiało takie sformułowanie.
-Yo - albinos pomachał wpatrzonym w niego gimnazjalistom. -Jestem Okuda Rinji, miło mi was poznać - dodał niezbyt entuzjastycznym tonem, ruszając wgłąb klasy, by znaleźć sobie miejsce.
-Siemka - przywitał się wesoło z zielonookim, a ten natychmiast poczuł na sobie wzrok połowy kolegów i koleżanek, wzbogacony nieznacznymi szeptami. Dodatkowo białowłosy usiadł tuż za nim.
-Na szczęście ma na sobie czapkę... - wyglądało na to, że szatyn pomyślał o tym w złym momencie. Nagle do pomieszczenia wparował nauczyciel japońskiego, chrząkając coś pod nosem i stając szybko za biurkiem z dziennikiem w ręku. Najwidoczniej właśnie został poinformowany o nowym uczniu.
-Pan... Okuda jest dzisiaj z nami? - zapytał skrzeczącym głosem, a ręka Rinji'ego wystrzeliła w górę. Ten jednak nie powiedział ani słowa. Mężczyzna przyjrzał mu się badawczo, po czym rzekł:
-To niegrzeczne nosić czapkę w klasie. Proszę ją natychmiast zdjąć! - nakazał nauczyciel, a nastolatek westchnął tylko bezradnie i trochę arogancko, po czym ściągnął nakrycie głowy. Białe, jak śnieg włosy rozsypały się na wszystkie strony, wzbudzając natychmiast głośny szmer, ciągnący się przez całą klasę. "Co to za dziwadło?", "On też się farbuje?", "Wygląda, jak postać z anime" - tego typu komentarze dało się słyszeć z ust uczniów, a Kurokawa - szybko połączony w umysłach reszty z albinosem - uderzył twarzą o ławkę z miną idącego na ścięcie.
-No to koniec. Żegnaj, nadziejo na normalne życie - pisnął w duchu.
Koniec rozdziału 19
Następnym razem: Pogromca