sobota, 5 października 2013

Rozdział 22: Jeden na jednego

ROZDZIAŁ 22

     Otrzepawszy się z kurzu, Naito ruszył w dalszą drogę do szkoły, rozdzielając się ze swoim Mentorem. Biegł tak szybko, jak tylko pozwalało mu na to duchowe ciało, wciąż napędzany adrenaliną, która nie zdążyła jeszcze wyparować po walce. Nastolatek czuł jednocześnie przypływ pewności siebie. Zrobił z łatwością coś, co jeszcze kilka dni wcześniej było poza jego wyobrażeniami. Zdawało mu się, że stał się niepokonany, że nic już nie jest mu straszne, że nigdy nikt go nie pokona. Większość ludzi myśli tak samo pod wpływem chwili.
     Dotarłszy na plac przed szkołą, Kurokawa rozejrzał się uważnie, a nie dostrzegając nikogo, kto patrzył w jego stronę, utworzył duchową powłokę wokół swojego ciała. Spokojnym krokiem udał się w kierunku schodów, jeszcze przez kilka chwil z trudem łapiąc oddech.
-Ciekawe, jak się ma Rinji? Właściwie nawet się nie pożegnaliśmy, bo rozpłynął się w powietrzu. Z drugiej strony, teraz tylko ja i sensei trzymamy pieczę nad Akashimą... Coś mi mówi, że to tylko kwestia czasu, aż ja również odwiedzę Morriden - myślał o najróżniejszych rzeczach szatyn, wyciągając potrzebne książki z szafki i wchodząc po schodach na górę. Nie musiał już nawet opuszczać głowy i to nie dlatego, że jego prześladowcy znacznie przycichli, ale z powodu tygodniowego treningu. Wyrabiając nowe odruchy i nawyki, wymazał ze swojego zachowania kilka istniejących wcześniej. Nadal bał się masy rzeczy, ale przynajmniej nauczył się przezwyciężać strach, co wcześniej było poza jego zasięgiem.
     Gdy otworzył drzwi do klasy, nikt nawet nie spojrzał w jego stronę - to się nie zmieniło. Duża część kolegów i koleżanek Kurokawy skupiona była wokół jednej ławki, gorączkowo o czymś rozprawiając. Zająwszy miejsce, zielonooki próbował podchwycić temat rozmowy i niemal natychmiast zdrętwiały mu ręce.
-Podobno jest sześć ofiar i nikt nie ma pojęcia, co się stało! Anoki mówił, że kogoś zmiażdżył dźwig! Naoglądałeś się za dużo telewizji! To prawda! Ja słyszałem, że to sprawka mafii! A był tam przy okazji Ichi the Killer? Nie kłamię! - przenikające się głosy, z których każdy wykluczał domysły poprzedniego, sugerowały okrutny wypadek... lub ingerencję z zewnątrz. Kurokawa zadrżał niespokojnie, a jego tętno przyśpieszyło. Podniósł się w mgnieniu oka, przewracając z hukiem krzesło na podłogę. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, a on wlepił wzrok w uczniowski sabat.
-Kiedy to się stało? Wiecie coś więcej? Kto umarł? - zapytał zgorączkowany nastolatek. Zdezorientowaniu, jakie malowało się na twarzy gimnazjalistów towarzyszył lekki niepokój. Naito, którego znali przez prawie dwa lata - Kuro Hade - nigdy nie reagował tak gwałtownie, niezależnie od tego, co się działo.
-Dzisiaj z samego rana. Zdaje się, że to byli robotnicy budowlani. Mieli chyba wyburzyć ten niedokończony budynek, który stoi samopas od paru lat... - minęło kilka chwil, aż ktoś zdecydował się odezwać do powszechnie nielubianego szatyna. Gdy tylko zabrzmiało ostatnie zdanie, drzwi klasy otworzyły się, witając zielonowłosego wychowawcę.
-Ohayo! Mamy spore zaległości, więc bierzmy się do roboty. Otwórzcie swoje podręczniki do biologii na 43 stronie i... - Kawasaki zdawał się być w dobrym nastroju, raźno wchodząc do pomieszczenia w niemalże błyszczącej od jego entuzjazmu białej koszuli.
-To lekcja wychowawcza! - wydarło się chórem kilka osób na raz, a zdrętwiały członek społeczności Madnessów stał, jak wryty pomiędzy ławkami. Nie był pewien, co powinien zrobić. Jakaś część jego duszy podpowiadała mu, żeby jak najszybciej udać się na miejsce "wypadku". Z drugiej strony czuł, że nie powinien nic robić bez uzgodnienia tego ze swoim Mentorem.
-Hahahaha! Widzę, że nie wypadacie z formy, nie można was oszukać - zaśmiał się Arab, wesoło mrużąc oczy i zajmując miejsce za biurkiem. Wkrótce potem jednym spojrzeniem posłanym w kierunku wiadomego ucznia, nakłonił go do zrobienia tego samego.
***
     -Nie - uciął krótko nauczyciel, zbijając podopiecznego z tropu. Zielone oczy patrzyły na okularnika dziwnym wzrokiem, a ten założył tylko nogę na nogę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Jak to? Dlaczego nie? Mówiłeś, że stałem się pełnoprawnym Madnessem! Tych ludzi na pewno nie zabiła mafia! - zbulwersował się gimnazjalista. Miał szczęście, że klasa była już zamknięta, a większość uczniów zdążyła skończyć lekcje i udać się do domów.
-To prawda, jesteś nim... - zamilkł na chwilę mężczyzna, chcąc zgrabnie dobrać słowa. -Ale to nie znaczy, że musisz od razu rzucać się na głęboką wodę.
-Nie rozumiem. Przecież dzisiaj rano widziałeś, na co mnie stać, sensei! Nie mogę siedzieć bezczynnie. Pozwól mi pójść, dam sobie radę! - nastolatek wciąż naciskał. Nic, co usłyszał nie pozwalało mu na zmianę sposobu myślenia. Można by było powiedzieć, że "woda sodowa" uderzyła mu do głowy, choć wyglądało to nieco inaczej.
-Nie każdy Spaczony jest na takim samym poziomie, wiesz o tym. Mam dziwne przeczucie, że osobnik, który zabił tych ludzi będzie dla ciebie zbyt dużym wyzwaniem. Nie pozwolę, żebyś się narażał, dopóki mogę temu zapobiec. Sam się tym zajmę jeszcze dzisiaj, więc ZABRANIAM CI się w to mieszać, zrozumiano? - zielonowłosy potrafił być niezwykle stanowczy, gdy tego chciał. Naito miał wrażenie, jakby przy ostatnim wypowiadanym zdaniu zadrżało powietrze wokół rozmawiających. Chłopak zacisnął pięści, pochylając głowę.
-Tak, rozumiem. Po prostu... to frustrujące, że nawet po całym tym treningu... że nie jestem dość silny, by poradzić sobie sam - wydukał szatyn, gdy już trochę ochłonął. Westchnął ciężko, rozluźniając się. -Przepraszam, za bardzo się uniosłem. Ostatnimi czasy zacząłem być trochę... humorzasty. Nie wiem, jak to nazwać. Czuję w sobie potrzebę działania. Mam wrażenie, że bohaterowie powieści i mang, którzy inspirowali mnie całe życie są bliscy dogonienia przeze mnie... - wyrzucił z siebie młody Madness, spoglądając w przestrzeń za oknem.
-Rozumiem cię. To poniekąd moja wina. Twój trening wywołał te wszystkie zmiany. Ucząc cię jednych nawyków, anulowałem inne. Zastąpiłem niektóre zachowania zachowaniami całkiem odmiennymi. Ukształtowałem twój charakter od nowa... więc nie dziwię się, że trudno jest ci się pozbierać. Gdyby nie to wszystko, nie używałbym klucza, nie przyśpieszałbym tego procesu... - Matsu nie zmieniał się wcale. Mentor czarnowłosego brał na swoje barki wszystko to, co trapiło jego protegowanego. Nie tylko czuł się odpowiedzialny za młodzieńca, ale również chciał chronić go przed popełnianiem życiowych błędów.
-Jakie "wszystko"? Jest jakiś powód, dla którego to zrobiłeś? - bystry Kurokawa szybko wyłapał nurtujące go fragmenty wypowiedzi mistrza, jak to miał w zwyczaju robić.
-Hm... Powiedzmy, że tak, ale na razie nie powiem ci nic więcej. Poczekam aż wdrożysz się w to wszystko, co jest dla ciebie nowe. Potem dopiero przejdziemy do konkretów. Póki co jednak... - mężczyzna udzielił wymijającej odpowiedzi, sięgając naraz do kieszeni spodni. Wyciągnął z niego srebrną, metalową komórkę z klapką, którą zaraz podał protegowanemu.
-O nic nie pytaj. Wiem, że od jakiegoś czasu nie masz własnego telefonu, więc weź ten - odezwał się zielonowłosy, uśmiechając się nieznacznie. Nastolatek chwycił prezent z lekkim zakłopotaniem.
-Dziękuję, ale na prawdę nie powinieneś, sensei... Na pewno był drogi.
-Nie ma o czym mówić, wcale go nie kupiłem. Dostałbyś go tak, czy inaczej, ale życie stworzyło ci doskonały pretekst. Pewnie domyślasz się już, że nie jest to zwykła komórka... a przynajmniej nie tylko - szatyn nie był już nawet zaskoczony. Dotychczas każdy przedmiot, który jego Mentor "magicznie" znajdował w kieszeni, miał jakiś związek ze sprawami "wyższej rangi". Gimnazjalista odnalazł swoją starą kartę SIM wewnątrz bluzy, po czym zamontował ją w nowym nabytku. Odkrył klapkę i włączył sprzęt.
-Jest tutaj jeden ukryty numer, zapisany w kontaktach. Nie znajdziesz go nigdzie, dopóki on sam nie wykona połączenia w twoim kierunku. Tym jednak zajmiemy się... - wypowiedź Kawasaki'ego przerwało głośne brzęczenie srebrnej komórki. Na ekranie wyświetlił się znajomy kontakt - Nanami. Kurokawa instynktownie odebrał telefon, przykładając go sobie do ucha.
-Dzień dobry! Pan Kurokawa Naito? - młody Madness usłyszał nieznajomy, męski głos w słuchawce.
-Tak, zgadza się. Kto mówi? - czarnowłosy miał naprawdę złe przeczucia. Choć teoretycznie nie uprawiał czarnowidztwa, miał ciekawą tendencję do wyczuwania nadchodzących kłopotów.
-Doktor Minatsumi Jirou. Dzwonię ze szpitala. Pańska siostra przebywa u nas na jednej z sal. Miała wypadek... - nastolatek zbladł.
***
     Pędził, jakby gonił go sam diabeł. Matsu wyjątkowo zwolnił podopiecznego z treningu, gdy tylko dowiedział się, co się stało. Po prawdzie, nawet Naito nie znał żadnych szczegółów. Za priorytet uznał dostanie się do szpitala, zamiast bezcelowego wysłuchiwania lekarskiego bełkotu. Najczarniejsze myśli kłębiły się w nastoletniej głowie i w żaden sposób nie dawały się odgonić. 
-Nic jej nie jest! Wszystko w porządku! To nic strasznego! Pewnie tylko zasłabła, albo coś... - jednym susem przeskoczył trzy stopnie, prowadzące do przeszklonych drzwi budynku, które automatycznie się przed nim otworzyły. Ledwo wyhamował przy recepcji, łapiąc się blatu biurka, gdzie stacjonowała zaskoczona pielęgniarka, lustrująca go wzrokiem już od wejścia.
-Kurokawa Nanami! Przywieziono ją tu dzisiaj. W której jest sali?! - zapytał gorączkowo szatyn, dysząc ciężko. Kobieta szybko chwyciła za klawiaturę i myszkę, przeglądając akta pacjentów. Widać było jej wprawę i doświadczenie. W kilka sekund znalazła podane nazwisko.
-Numer 16, na pierwszym piętrze, w lewym skrzydle - odpowiedziała rzeczowo na wcześniejsze pytanie, a nastolatek tylko skinął głową, ruszając w stronę klatki schodowej. Ponownie przeskakiwał po kilka stopni, wlepiając wzrok we wszelkie mijane tabliczki na ścianach, czy pod sufitem. Udawszy się na lewo, zakręcił gwałtownie i w ostatniej chwili ujrzał przewożoną na łóżku szpitalnym osobę, eskortowaną przez pielęgniarkę i jednego z lekarzy. Gimnazjalista zahamował ze wszystkich sił, wywołując niepokój u personelu. Śliznął się aż do samego łóżka i byłby upadł całym ciałem na przewożonego, gdyby nie chwycił rękami zewnętrznej ramy.
-Ach, przepraszam, nie chciałem... - zaczął szybko, po czym spojrzał na prawie przygniecioną osobę. Była to młoda dziewczynka, może 11-letnia. Miała długie i proste srebrne włosy oraz niezwykle gładką cerę. Jej oczy były zamknięte, a delikatne ramiona sprawiały wrażenie wychudzonych. Nie wiedzieć czemu, dziewczę wprowadziło Kurokawę w dziwny letarg. Ogarnęło go specyficzne uczucie politowania, jakiego wcześniej nigdy nie czuł. Ocknął się dopiero po dłuższej chwili, odbijając od łóżka i ruszając dalej. W biegu przeprosił jeszcze ze dwa razy, a zirytowana pielęgniarka pokręciła głową z rezygnacją.
     Dopadł w końcu do białych drzwi z liczbą 16 wygrawerowaną na metalowej płytce. Szarpnął mocno za klamkę, wchodząc do pomieszczenia, gdzie zastał lekarza, stojącego przed łóżkiem. Na nim zaś spoczywała jego siostra, znajdująca się aktualnie w pozycji półleżącej. Miała zabandażowaną głowę, ale wyglądała dobrze.
-Nanami! Wszystko dobrze? - zielonooki doskoczył do starszej siostry, nie wiedząc, co ma powiedzieć więcej. W tym samym momencie doktor przezornie zdjął zawieszoną na ramie łóżka kartę zdrowia, lustrując ją przed oczami.
-Witam serdecznie, panie Kurokawa - ciężko było określić, czy w zdaniu tym była ukryta ironia, czy może mężczyzna po prostu był aż tak flegmatyczny, ale szatyn wreszcie spojrzał na niego kątem oka.
-Jesteś, Naito! Myślałam, że znowu nie będzie się można do ciebie dodzwonić - przywitała brata kąśliwą uwagą licealistka.
-Nie pozwoliłbym sobie na coś takiego... Doktorze, czy z moją siostrą już wszystko w porządku? - Kurokawa uspokoił się momentalnie. Czuł ulgę, mogąc być już obok poszkodowanej, a jednocześnie dziękował w duchu nauczycielowi, który dopiero co wręczył mu telefon.
-Teoretycznie tak, lecz zostanie do jutra na obserwacji. Doznała uszkodzenia czaszki wskutek uderzenia i to wręcz zaskakujące, że nie miał miejsca wstrząs mózgu. Miała dużo szczęścia - te słowa ponownie zaniepokoiły młodego Madnessa, który całą uwagę poświęcił Nanami.
-Co się stało? - spytał tylko chłopak, a dziewczyna o kasztanowych włosach westchnęła lekko.
-Mówiłam to już doktorowi - nie wiem. Wracałam właśnie do domu. Śpieszyłam się, żeby móc pomóc mamie z obiadem, więc skróciłam sobie drogę, idąc przez ten stary plac budowy kawałek stąd. W pewnym momencie usłyszałam świst powietrza, a w następnym obudziłam się tutaj... - gimnazjalista zamarł, zaciskając pięści, a lekarz wykorzystał chwilę przerwy w rozmowie.
-Znaleźliśmy pańską siostrę przed drzwiami szpitala. Nikt nie widział osoby, która ją tu sprowadziła, ale to bardzo nieodpowiedzialne - zostawiać tak poszkodowaną - mężczyzna przelał czarę goryczy. Chłopak z całej siły zacisnął rękę na ramie łóżka, po czym całymi siłami płuc wypuścił powietrze, uspakajając się na chwilę.
-Rozumiem. To naprawdę dziwne, ale cieszę się, że nic ci nie jest. Pan doktor pewnie zadzwonił już do mamy, więc ja będę już leciał. Trzymaj się, siostra - Naito zdobył się jeszcze na ostatni, życzliwy uśmiech, po czym wyszedł z pomieszczenia, jakby nigdy nic, pozostawiając lekarza w zakłopotaniu.
***
     -Jak mogłem być taki głupi?! Powinienem udać się na miejsce, gdy tylko usłyszałem o wszystkim w klasie. Mało co, a Nanami mogłaby zostać sparaliżowana, a to wszystko moja wina! Nie... koniec z tym. Przepraszam, sensei. Nie mogę wypełnić twojego polecenia... - czarnowłosy pędził pełnym sprintem po chodniku, kierując się w stronę widniejącego już sponad budynków szkieletu. Minąwszy kolejne dwie ulice, Kurokawa widział już, że cały teren otoczony został taśmą, a wejść strzeże policja. Nie namyślawszy się długo, ściągnął powłokę duchową, stając się całkiem niewidoczny i nietykalny dla wszystkich przechodniów. Jednocześnie zaczął biec nieco szybciej, uwalniając się spod "jarzma". Natychmiastowo przeskoczył nad taśmą, przeniknąwszy przez grubego, wąsatego pracownika policji.
     Rozglądał się czujnie, wypatrując miejsc, gdzie pozornie mógł czaić się przeciwnik. Ostatecznie, najbardziej prawdopodobna kryjówka dla wroga znajdowała się na rusztowaniach, bądź w głębi szkieletu budynku. Zielonooki postanowił zatrzymać się na chwilę, by nakłonić wroga do ataku. Nie przeliczył się. Wkrótce usłyszał świst powietrza. W jego kierunku zmierzała zapewne dwumetrowa deska, obracając się w locie z dużą prędkością. Nastolatek umiejętnie odskoczył na bok, wlepiając wzrok w punkt, z którego wyleciał pocisk. Mniej-więcej na drugiej kondygnacji zauważył poruszający się cień, który lada moment miał stanąć na krawędzi rusztowania.
-Nareszcie jesteś... - rzekł Naito do agresora, przyjmując pozycję gotową do ataku.

Koniec Rozdziału 22
Następnym razem: Wola, by chronić

7 komentarzy:

  1. Jak najbardziej ciekawy rozdział (bo zaczęło się coś dziać), ale mam wrażenie, że do spotkania Naita z agresorem doszło za szybko... tak jakoś bez żadnych większych przemyśleń itd. nie pasowało to za bardzo do twojego stylu...
    Ja tymczasem włączam kolejny rozdział, bo się nieźle wciągnąłem ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze względu na to, co się wydarzyło, do spotkania miało właśnie dojść szybko ^^ W końcu oponent to nie wielki Evil Master, marzący o władzy nad światem, tylko osoba, która z tego, czy innego powodu zraniła siostrę Naito. Tym niemniej jednak pojąłem uwagę ;)

      Usuń
    2. Oczywiście nie uważam tego za błąd, gdyż to jak szybko miało dojść do walki jest sprawą subiektywną i przyczepiłem się do tego na zasadzie "Ja bym zrobił inaczej"

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. O nic nie posądzam :P Dobrze spojrzeć na coś z innej perspektywy, toteż nie wstrzymuj się od podobnych uwag ^^

      Usuń
  2. Powie mi ktoś czy opłaca się to czytać dalej jeżeli mi się do tej pory nie podobało? Chodzi mi głównie o protagoniste ,który niesamowicie mnie denerwuje czy jego osobowość jakoś się zmienia? (Nie na typowego protagoniste z shounenów typu Naruto)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Nie jestem pewnie odpowiednią osobą, by odpowiadać na takie pytania, bo może to być subiektywne. Osobiście jednak uważam, że wszystko rozwija się w coraz szybszym tempie po (lekki SPOILER) odejściu od Akashimy (koniec lekkiego SPOILERA). Poza tym Naito nie jest i nie będzie jedynym bohaterem Madnessa, nie będzie i nie jest moim ulubionym ani też jednym z lepszych, których wykreowałem. Nie mówiąc już o tym (choć ciebie to nie będzie raczej interesować), że wszelkie uwagi, jakie od Ciebie czy kogokolwiek otrzymam są dla mnie na wagę złota ^^

      Usuń