ROZDZIAŁ 3
Pokiereszowany
nastolatek wcale nie odczuł upływu czasu. Posiniaczony, obity i zakrwawiony,
leżał nieruchomo na betonie. Wielu zapewne wzięłoby go za nieboszczyka, gdyby
ktokolwiek go zauważył. Gdyby ktokolwiek go szukał... Nikt jednak tego nie
zrobił. Nikt nie zainteresował się osobą, która nigdy nic złego mu nie zrobiła.
Szatynowi zdawało się, że minęła zaledwie chwila, odkąd padł na beton. W
rzeczywistości jednak leżał tak prawie kwadrans, ledwo co oddychając. Z
wysiłkiem podniósł głowę, spoglądając w niebo. Jęknął głośno. Skaleczony
podbródek dał o sobie znać. Wcześniej wcale nie czuł bólu, gdyż nieruchomo
spoczywał na stałym podłożu. Teraz jednak, gdy się ruszył, nie pozwalał o sobie
zapomnieć. Zielonooki powoli podparł się obydwiema dłoniami o brudną ziemię.
Podjął próbę chwiejnego oparcia ciężaru ciała na kolanach.
-Kusso! Co ja sobie myślałem?! Mogłem w ogóle
nie przychodzić dzisiaj do szkoły. Powiedziałbym mamie, że źle się czułem, czy
coś... ale nie potrafiłem. Jeszcze te wszystkie obiecanki rano. NIC. Absolutnie
nic nie zrobiłem. Znowu za bardzo się bałem, znowu przegrałem z samym sobą. To
silniejsze ode mnie... - prowadził ten wewnętrzny monolog aż do momentu,
gdy udało mu się chociaż prosto usiąść na zimnym podłożu. Wtem coś wypadło mu
spomiędzy zmechaconych włosów. Była to niewielka, zwinięta karteczka, która
natychmiast podwyższyła tętno Kurokawy. Niezależnie jednak od tego, jak bardzo
bał się poznać treść wiadomości, nadal bardziej przerażała go perspektywa
zignorowania domniemanego wyroku śmierci.
Chude palce wpiły brudne
paznokcie między zagięcia kulki, rozkładając szeroko pognieciony brulion.
Niebieskim tuszem, dość niedbale i niechlujnie, zapisane było żądanie: 50000
JENÓW. Karteczka wypadła z drobnej dłoni, lecąc gdzieś, niesiona przez wiatr.
-Kurwa! - zawył z przeraźliwą bezsilnością
szatyn. -50 tysięcy... Cholera! - krzyknął, opierając rękę o ścianę i
próbując się jakoś podnieść. A gramolił się stosunkowo długo. Był cały brudny,
miał poszarpane ubranie, mnóstwo sinych odbarwień na skórze i sporo mniej lub
bardziej zaschniętych ran. Wyglądał, jak wrak człowieka, jak trup, świeżo
przewieziony do kostnicy. Łzy ponownie popłynęły mu z oczu, zmywając część krwi
z policzków. Chłopak drżał, zaczynał blednąć. Strach paraliżował mu układ
oddechowy.
Afera z haraczem zaczęła
się już w pierwszej klasie, kiedy to Naito poznał Taigo w niezbyt sprzyjających
okolicznościach. Nietolerancyjny chłopak wytypował Kurokawę jako najsłabsze
ogniwo i zdecydował się jak najbardziej uprzykrzyć mu życie. W czym nikt
zresztą nie próbował mu przeszkodzić, a niektórym się to nawet podobało...
Wkrótce zielonooki zobowiązany był do przynoszenia Nakamurze 15 tysięcy jenów
dziennie. W zamian... nie bito go tak mocno, jak robiono by to w normalnych
warunkach. Nikt nigdy na to nie zareagował. Nikt nie opowiedział się po stronie
"najsłabszego ogniwa". Żadna osoba postronna nie dowiedziała się o
katordze nastolatka.
WIELCY PODRÓŻNICY I PISARZE
TRAKTOWALI W SWOICH DZIEŁACH O RÓŻNORODNYCH TWORACH MATKI NATURY. FASCYNOWAŁA
ICH PIĘKNA FLORA, PRZEJMUJĄCE KRAJOBRAZY ORAZ ZWIERZĘTA - DUMNE, SILNE, NIEKIEDY
BARDZO NIEBEZPIECZNE. TE OSTATNIE W NIEKTÓRYCH CZĘŚCIACH ŚWIATA NAZWANO
POTWORAMI, ZE WZGLĘDU NA ICH AGRESYWNĄ NATURĘ, BĄDŹ POKRACZNY WYGLĄD. SZKODA,
ŻE CI SAMI LUDZIE, KTÓRZY SKLASYFIKOWALI JE W TAKI SPOSÓB, NIE UŚWIADOMILI
SOBIE JEDNEJ RZECZY - NAJWSTRĘTNIEJSZYM, NAJNIEBEZPIECZNIEJSZYM, NAJGORSZYM I
NAJBARDZIEJ POZBAWIONYM HONORU ZWIERZĘCIEM JEST WŁAŚNIE CZŁOWIEK...
***
-Auaaa... - jęknął Naito, wychodząc chwiejnym krokiem zza śmietników. Szedł, a właściwie snuł się powoli. Czuł pieczenie pokiereszowanych od szorstkiego betonu kolan. Co jakiś czas, systematycznie tracił ostrość widzenia. Miał wrażenie, że zaraz upadnie nieprzytomny, że wszyscy dowiedzą się wreszcie, przez co przechodził.
-Może nawet tak byłoby lepiej? - przeszło chłopakowi przez myśl, gdy mozolnie ruszył w stronę bocznego wyjścia z terenów szkoły. Ze stanem swojej twarzy przypominał bardziej zombie, niż człowieka. Starał się iść normalnie, prosto, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Nie wychodziło mu to nawet źle, ale gdy tylko przestawał skupiać się na celu, ponownie zaczynał ciągnąć jedną stopę za drugą. W miarę możliwości rozglądał się dookoła. Ulica po jego lewej stronie była nadzwyczajnie "luźna", a chodnik prawie pusty.
-No tak! O tej porze większość dorosłych jest jeszcze w pracy - stwierdził zielonooki. Próbował skupić całą uwagę na własnych przemyśleniach, by chociaż na chwilę zapomnieć o bólu. Pulsujące czoło wcale nie ułatwiało zadania, które tak, czy inaczej skazane było na porażkę. Nastolatek oddychał ciężko. Jego odbicie w szybach mijanych lokali ukazywało bladą cerę, pokrytą "gęsią skórką". Z metru na metr robiło mu się coraz bardziej zimno. Zaczynał tracić panowanie nad tym, co robił. Jego umysł zaprzątała tylko jedna myśl.
-Dom... Muszę dotrzeć do domu. Już niedaleko, jeszcze tylko kilka ulic. Dalej, Naito, dasz radę! Śmiało! - dopingował się w myślach Kurokawa, starając się szybciej przesuwać wzdłuż rzędów płytek chodnikowych. Dotarłszy do zakrętu, nieomal runął pod przejeżdżający samochód, którego właściciel pomachał mu na pożegnanie środkowym palcem. Szatyn zachwiał się na prawo, opierając o zimną, obdartą ścianę, która wywołała u niego dreszcz.
-Odpocznę chwilę... i pójdę dalej. Tak. Tylko chwilę. Zaraz będę mógł zobaczyć mój dom. Będzie mi ciepło, zmyję z siebie krew, położę się na łóżku z laptopem na kolanach. Może posłucham muzyki? Tak, to dobry pomysł. Tylko kilkaset metrów. To niewiele. Dam radę... - Naito próbował dodać sobie sił poprzez wyobrażanie szczęśliwych obrazów. Często tak robił. Często tworzył w głowie wizję danych sytuacji, które musiały zastępować mu te realne.
BO REALIZM BOLI. CZYŻ TA CAŁA "RZECZYWISTOŚĆ" NIE POWINNA BYĆ ZAKAZANA? OD DZIECKA WPAJA SIĘ NAM DOSKONAŁE WZORCE ZACHOWAŃ, CZYTAMY O NIESKAZITELNIE DOBRYCH BOHATERACH I O MIŁOŚCI BEZ GRANIC. OD SAMEGO POCZĄTKU POZNAJEMY ŚWIAT DOSKONAŁY, DO KTÓREGO SIĘ PRZYZWYCZAJAMY, W KTÓRYM ŻYJEMY... A POTEM OTWIERAMY OCZY, WYCHODZIMY NA DWÓR... I ZACZYNAMY PŁAKAĆ.
Niespodziewanie głośny pisk dotarł do uszu chłopaka, po czym został nienaturalnie stłumiony. To właśnie ten dźwięk sprawił, że na wpół zamknięte oczy otworzyły się, powstrzymując od utarty przytomności całe ciało. Kurokawa ciężkimi krokami skierował się w stronę, z której dochodził hałas, dostrzegając długą, wąską uliczkę między dwoma opuszczonymi budynkami. Nie potrafił jednak myśleć logicznie. Nierozważnie ruszył przed siebie, zaciekawiony. Strach, smutek, ból? Wszystko zelżało, gdy organizm nastolatka znalazł się na krawędzi. Otępiałe ciało, oparte o ścianę, sunęło do przodu. Pisk nie powtórzył się ani razu. Miast niego, rozległa się szamotanina. Zielonooki zdawał sobie sprawę, że z chodnika byłaby ona niesłyszalna. W końcu dotarł do końca alejki, znikającej w sporym, zabudowanym placyku. Naito wysunął głowę zza rogu, trąc czołem o ścianę i pozostawiając na niej długi, krwawy szlak.
Gimnazjalista zauważył coś zgoła innego, niż spodziewał się ujrzeć. Dwóch wysokich, barczystych mężczyzn, ubranych w skórzane kurtki przypierało do ziemi młodą kobietę. Jeden z nich kucał za nią, przytrzymując w jej zębach białą szmatkę. Ewidentnie starał się ją zawiązać z tyłu głowy dzierlatki, jednak ta miotała się, jak szalona, wierzgając z taką siłą, że drugi mężczyzna ledwo mógł ją okiełznać. Przedstawicielka płci pięknej została już pozbawiona drogo wyglądającego kożuszka, który leżał dwa metry obok, a jeden z nieznajomych zabierał się za białą, rozpinaną koszulę. Z obserwacji można było wywnioskować, że dziewczyna przynależała do jednej z pobliskich firm. Może pełniła funkcję sekretarki? Może jej szef sprzedał ją, by ratować interesy przedsiębiorstwa? Niezależnie od sytuacji, otrzymała ona karę za czyn, którego jeszcze nie zdążyła popełnić. A to nie było uczciwe.
DLACZEGO MNIE KARZESZ, "BOŻE"? NIC ZŁEGO CI NIE UCZYNIŁEM, ANI JEDNEGO SŁOWA NA TWĄ NIEKORZYŚĆ NIE WYRZEKŁEM. NIE KARZ MNIE, PROSZĘ ZA COŚ, CZEGO JESZCZE NIE ZROBIŁEM. JEŚLI CHCESZ DAĆ MI NAUCZKĘ, POZWÓL MI NAJPIERW ZGRZESZYĆ, BYM MÓGŁ JĄ POJĄĆ. JEŚLI CHCESZ MNIE JEDNAK OBWINIĆ ZA COŚ CZEGO NIE ZROBIŁEM, ANI NIE ZROBIĘ... NIE MASZ NAJMNIEJSZEGO PRAWA MNIE SĄDZIĆ!
Nastolatek cofnął się nagle, jak oparzony, a jego serce zabiło o wiele szybciej. Omiótł wzrokiem otoczenie, wstrzymał oddech. Nikt go nie usłyszał. Westchnął z cichą ulgą, powoli starając się zawrócić ku wylotowi uliczki. Wtem napierająca kobieta w końcu przeważyła siłą jednego z mężczyzn, a szmatka, którą próbował ją zakneblować, wyleciała mu z rąk.
-Pomocy! Błagam, czy ktoś mnie słyszy?! Pomóżcie mi! Pomó... - stłumiony ryk białogłowej sprawił, że Naito zesztywniał ze strachu. Zatrzymał się niepewnie, kątem oka spoglądając na placyk. Pot wstąpił mu na zakrwawione czoło. Zaczął drżeć, ale postąpił krok dalej. Chciał jak najszybciej się stamtąd wydostać. Chciał odrzucić to wspomnienie, wymazać je z pamięci. Chciał zostawić potrzebującą kobietę tak, jak jego zostawili wszyscy inni. Ale nie umiał.
-Yaaaaah! - zawył z całą mocą nastolatek, chcąc dodać sobie odwagi. Adrenalina zadziałała lepiej, niż przypuszczał. Lepiej, niż w filmach, książkach, grach i wszystkim innym, z czego czerpał przykłady dla świata idealnego. W pełnym sprincie wtoczył się na placyk, chwytając za głowę mężczyznę, który kończył właśnie rozpinanie kobiecej koszuli. Pociągnął z całych sił, zmuszając go do upadku na podłogę. Odruchowo wymierzył kopniaka w podbródek drugiego faceta. Nie był on zbyt potężny, ale zdeterminowana dziewczyna zrobiła swoje. Nieznajomy wypuścił szmatkę, łapiąc się za brodę.
-Uciekaj! - Naito nie musiał tego dwa razy powtarzać. W mgnieniu oka "sekretarka" wyskoczyła ze szpilek i ruszyła w popłochu w kierunku wyjścia na ulicę. -Zawołaj pomoc! Zadzwoń po policję, albo kogoś, słyszysz?! Muszą ich złapać... ty... - Kurokawie zabrakło siły, żeby mówić. Kobieta nawet się nie odwróciła. Nawet na niego nie spojrzała. Nie słuchała go, nie podziękowała, nie myślała racjonalnie. Jak większość...
CZEMU MYŚLISZ, ŻE TWOJE ŻYCIE JEST WIĘCEJ WARTE OD MOJEGO? JEŚLI STAWIASZ SWOJE DOBRO NAD CZYJEŚ WŁASNE, BOJĄC SIĘ UBRUDZIĆ SOBIE RĘCE, ZAPAMIĘTAJ JEDNO... TEN CZŁOWIEK, KTÓREGO MIJASZ NA ULICY TO JA. TEN SAM OSOBNIK, KTÓRY ZA DWA LATA ZERŻNIE CIĘ I ROZCZŁONKUJE, A ZWŁOKI ROZNIESIE PO KORYTARZU PRZEDSZKOLA. BO ŻYCIA TYCH WSZYSTKICH, KTÓRZY WIDZĄ TYLKO CZUBEK WŁASNEGO NOSA SĄ GÓWNO WARTE...
Cała adrenalina wyparowała w jednej chwili. Naito, zmarnowawszy wszystkie siły, jakimi dysponował, kolejny raz się zachwiał, co natychmiast wykorzystał pierwszy z zaatakowanych przez niego mężczyzn. Cios pięścią grzmotnął chłopakiem o ścianę z taką siłą, że napluł na podłogę. Wdał się w bójkę z dwójką dorosłych nieznajomych, choć sam nie dorastał do pięt nawet swoim rówieśnikom. W chwili, gdy ten sam facet dźgnął go kolanem w brzuch, już żałował.
-Przepraszam... Mamo, Nanami... obawiam się, że... nie wrócę dzisiaj na obiad - przeszło Kurokawie przez myśl, gdy wbrew swej woli zgiął się wpół. W tym samym momencie gwałciciel, który otrzymał od niego kopniaka, zdążył się podnieść i wyjąć coś z kieszeni. Z dzikim rykiem rzucił się na gimnazjalistę. Zielonooki mógł wreszcie mu się przyjrzeć. Facet był brodaty, nosił ciemne okulary i kask harleyowca na głowie. Zetknęli się na chwilę, a czas jakby zwolnił.
-Cholera, przesadziłeś, idioto! Zmywajmy się! Nie patrz tak na mnie, biegnij! - krzyknął drugi motocyklista i w jednej chwili obydwaj przestępcy rzucili się do ucieczki, znikając w alejce. Szatyn jeszcze przez jakiś czas był zbyt otępiały, by zrozumieć, co się stało. Czuł jednak ból w uderzonym brzuchu i miał nadzieję, że trzymanie na nim ręki przyniesie mu ulgę. Zamarł.
W jego ciało, aż po samą rękojeść, zanurzony był japoński nóż wojskowy. Uczeń spostrzegł ciemne kropki przed oczami. Chciał stanąć w pozycji wyprostowanej, lecz zamiast tego poślizgnął się, siadając na podłogę, oparty o ścianę. Zaczął ciężko dyszeć, nie dowierzając własnym oczom. Pociągnął głośno nosem, a spod powiek wypłynęły łzy.
-Kurwa, czemu ja?! - krzyknął nagle, nie dbając o swoje obrażenia. Z dzikim gniewem uderzył pięścią w ziemię. Podparł się rękoma, spróbował wstać. Nie dał rady... Ból, jakiego nagle doznał był nie do opisania. Zawył nieludzko, upadając na plecy. Bezsilnie zaczął odpychać się nogami do ściany, chcąc jak najbardziej przysunąć się do alejki. W miarę, jak to robił, coraz bardziej płakał. Wszelkimi siłami chciał doczołgać się do wyjścia, ale nie miał już sił. Drżał. Niemal czuł, jak jego ciało sinieje, a kończyny stają się ciężkie.
-Znów mi się nie udało. Heh, nawet w obliczu śmierci... To takie żałosne. Myślałem, że słowa cokolwiek znaczą, ale myliłem się. A teraz nie mogę nawet mówić. Nikt mnie nie zapamięta, nikt mnie nie znajdzie. Przysparzam wam tylko cierpienia, mamo, Nanami... ojcze. Może nie jestem idealny, może różnię się od moich kolegów... Ale kocham was tak samo, a nawet bardziej, niż oni swoje rodziny. Dlatego proszę, nie płaczcie. Bo gdziekolwiek pójdę teraz... zawsze będę o was myślał. Wielu rzeczy nie zdążyłem zrobić. Wielu zdań nie zdążyłem powiedzieć... ale... będę tęsknił. Jeśli jest coś, czego żałuję... to pewnie tego, że... nie dane mi było znów cię spotkać... ojcze. Sayonara - nie wiadomo kiedy, nagle zerwał się deszcz. Ściana kropel spowiła całą Akashimę, zarzucając chłodną opończę na krwawiące ciało Naito. Woda zmywała krew, pot i łzy. Oczyszczała, koiła ból i pragnienie, a w końcu... jej ciężar zamknął mu oczy, by raz na zawsze zamknąć historię, która tak naprawdę nigdy się jeszcze nie zaczęła.
Koniec Rozdziału 3
Następnym razem: Pokaż mi swoje Szaleństwo
Piękny rozdział. Zarazem pokazał jakie z ludzi są świnie i jacy ludzie są wspaniali. Aż przykro się robi że nie ma to wersji drukowanej
OdpowiedzUsuńChciałbym tylko zwrócić uwagę na coś co mi przeszkadzało od rozdziału 1. Mianowicie japoñskie wstawki. Uważam że wdrażasz zbyt dużo japonskich słów albo co gorsza raz dajesz takie a raz takie np. Raz jest to dziwne "kusso" co jak mniemam jest przekleństwem a raz jest kurwa.
Zdecyduj się!
Pozdrawiam ;)
Z czasem (a w sumie to całkiem prędko) takie wstawki zanikają (nie mówię oczywiście o grzecznościowych przyrostkach, jak np. -san, czy czymś takim), bo też miewałem już "skargi" na coś takiego :P No i oczywiście cieszy mnie, że się podoba ^^
UsuńOczywiście do przyrostków -san, -kun itd. Nic nie mam, ale kusso mnie jakoś drażni :)
Usuń