czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 175: Przeklęta Dusza

ROZDZIAŁ 175

     Młody król stąpał w milczeniu przez swe włości, mijając po drodze ludzi, których znał od najmłodszych lat. Nie wahał się nastąpić na kałużę krwi. Nie brzydził się dotknąć rozszarpanego wybuchem ciała, celem zamknięcia mu powiek, odsunięcia na ubocze i zabezpieczenia go przed rozpadem. Sam Rael był tylko lekko pokiereszowany. Choć bowiem nie zdążył uchronić się przed niezwykle silną eksplozją, zdołał utwardzić swoje ciało przy pomocy energii duchowej. Wciąż jednak niekontrolowane "przejście" przez ściany i przyspieszony upadek z pierwszego piętra zostawiły na nim swoje ślady. Spomiędzy czarno-białych włosów ciekła strużka krwi. Skóra na ramionach, łokciach, plecach i kolanach została zdarta aż do krwi. W wielu miejscach powydzierany strój króla został osmalony podczas wybuchu. Chłopak nie miał już na sobie swojej koszuli, którą eksplozja porwała doszczętnie. Dłoń Raela zaciskała się z gniewem i smutkiem na medaliku, który wcześniej wisiał an szyi. Teraz łańcuszek pękł, nie pozwalając władcy na noszenie go.
-Co złego musi zrobić król, by ktoś zapragnął skrzywdzić jego poddanych? - zastanawiał się zielonooki, wchodząc już po schodach. Ktoś, komu wybuch urwał całą lewą nogę i fragment miednicy leżał na ich szczycie, pompując krew po stopniach na dół.
-Chuck... - wspomniał starzejącego się, chudego ogrodnika władca. Podbródek młodzieńca zatrząsł się przez moment, ale chłopak nie pozwolił sobie na łzy. Nie w takiej chwili. -Sam zrobiłeś moim rodzicom tę pamiątkę... Zawsze byłem ci za to wdzięczny - autorem kwiatowej mozaiki był właśnie podstarzały mężczyzna. Pierwszym, co zrobił Rael było rozejrzenie się za wypukłą, starą czapką z daszkiem, którą zwykł nosić Chuck, by ukryć fakt stopniowego łysienia. Założywszy nakrycie na głowę ogrodnika, wpompował w niego ułamek swojej energii duchowej.
-Bardzo mi przykro, że nie dałem rady uchronić przed zniszczeniem pamiątki po tobie... ale postaram się ukarać tego, kto jest za to odpowiedzialny - obiecał w duchu, jakby w nadziei, że martwy staruszek go usłyszy i zrozumie. Nie miał odwagi kolejny raz wyjrzeć na zewnątrz. Rabatki przed pałacem, przedstawiające Klausa i Vivienne Vanderheimów... płonęły.
     Stanął, jak wryty, pochylając twarz w stronę podłogi. Jego serce zabiło mocniej, a oddech stał się płytki i nierówny. Twarz króla "umarła". Wyglądało to tak, jakby nie potrafił wydobyć z siebie uczuć, które go trawiły. Stał w kałuży krwi. Na czerwonej tafli leżała trzynastolatka w stroju pokojówki. Jej ręce były niekontrolowanie rozrzucone na boki przez impet wybuchu. Głowa różowowłosej kończyła się w połowie... Czerwień, przypalone fragmenty mózgu i kawałki czaszki obryzgały ściany korytarza. Jednego z oczu dziewczyny w ogóle nie dało się nigdzie znaleźć. Drugie pustym, martwym błękitem wpatrywało się w sufit. Gwen wyglądała tak delikatnie. Tak niewinnie... pozbawiona życia przez brutalnego najeźdźcę.
     Bez słowa wziął ją na ręce, nie mogąc oderwać oczu od wysadzonej głowy swej służki. Czuł, jak jej krew cieknie mu po ramionach, wpływa pod czarny podkoszulek, przykleja ubranie do skóry. Zadrżał, zaciskając zęby. Z resztką spokoju zabezpieczył ciało przed rozpadem i ruszył w dalszą drogę, wciąż niosąc ją ze sobą. Położył ją na dywanie, opartą o ścianę, jakby siedziała. Gdyby nie paskudny widok rozbitej czaszki, ktoś mógłby w to nawet uwierzyć.
-Przepraszam... - szepnął Rael, kucając przed martwą dziewczyną. Objął ją mocno i czule, jakby sądził, że jego uścisk i jego ciepło przywrócą jej życie. -Ta istota straciła już status człowieka. Umrze... - obiecał chłodnej już różowowłosej. Wstając, otarł wierzchem dłoni zalewającą policzek krew. Skrzywdzono jego najbliższych poddanych. Jako król, nie był w stanie puścić tego płazem. Nawet z koroną na głowie był bowiem tylko człowiekiem.

***

     -Strasznie jesteś uparty... - rzekł do swojej ofiary znudzony Sebastian. Lewą dłoń zaciskał na Puszce Pandory, prawą w tym samym czasie poprawiając jasną grzywkę. Stopą wgniatał w podłogę pokonanego Francisa. Lokaj i ochroniarz wyglądał koszmarnie. Wywołana przez Niemca eksplozja musiała rozsadzić mu klatkę piersiowa razem z koszulą i marynarką. Zalany krwią czarnowłosy wystawiał na zewnątrz połamane żebra. Bez trudu można było dojrzeć pod nimi jego płuca, a nawet coraz wolniej bijące serce. Inny wybuch zmiótł mu kawałek lewej skroni razem z uchem i częścią włosów. Podłoga pod Francisem sprawiała wrażenie, jakby miała się zaraz zapaść. Pęknięcia ciągnęły się praktycznie przez całą komnatę. Spacyfikowany ochroniarz nie tknął Niemca nawet palcem, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.
-W ogóle wydaje mi się to trochę dziwne. Zamiast rzucić się na ratunek swojemu panu, robiłeś wszystko, by powstrzymać mnie przed zabraniem Puszki. Pozazdrościć takiego sługi... - mruknął pogardliwie blondyn, po czym obrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia. Szybko jednak okazało się, że nie zostanie wypuszczony...
-Witam ponownie, Wasza Wysokość - rzucił Leuberg, unosząc brwi. Rael stał w drzwiach - a raczej w miejscu, w którym znajdowały się drzwi, zanim wyrwała je eksplozja - przyglądając mu się z kamienną twarzą. -Przykro mi, ale trochę się spieszę. Moglibyśmy zaniechać walki? - uśmiechnął się z udawanym zakłopotaniem Niemiec, lecz w momencie, w którym wsadził sobie ciemnozłotą kostkę pod pachę, król zniknął mu z oczu. Szare oczy ze zdziwieniem zaobserwowały, że władca nagle rozpłynął się w powietrzu.
-To naturalne, że bronił Puszki, skoro mu ją pozostawiłem. Tylko głupi uznałby, że tamten wybuch mógł mi zrobić krzywdę - usłyszał za swoimi plecami Sebastian. Momentalnie i instynktownie rzucił się do przodu, w ruchu obracając się o 180 stopni. Obawiał się ataku z zaskoczenia, od tyłu. Nic podobnego się jednak nie wydarzyło. Niemiec ujrzał za to kucającego przed zmasakrowanym przybocznym Raela. Delikatny, pełen politowania uśmiech przebiegł przez twarz blondyna, nie zdradzając żadnych jego intencji.
-A zatem głupi miałby rację, królu... - stwierdził kpiąco "Der Bomber", spokojniejąc. Wciąż nie rozumiał, jakim sposobem władca tak szybko i bez żadnych śladów prześliznął się za jego plecy, ale nie musiał się tym przejmować - w końcu chłopak nie wykorzystał okazji. -Nigdy bym nie zgadł, że pozostaniesz tak mobilny po moim wybuchu - wyluzowany mężczyzna podrzucał i łapał z powrotem Puszkę Pandory, jakby była zwykłą zabawką.
-Francis, wstawaj... - młodzieniec szturchnął palcem umierającego sługę, lecz nie otrzymał od niego żadnego odzewu. Całkowicie ignorował to, co mówił do niego Niemiec. To nie było dla niego ważne.
-Jest martwy, nie widać? Ewentualnie zaraz będzie... - stwierdził zniecierpliwiony blondyn, przysłuchując się słabnącemu biciu serca pokonanego przez siebie mężczyzny. Również i to zupełnie zignorował Rael.
-Twój król kazał ci wstać! - powtórzył dosadniej władca, łapiąc podwładnego za nadgarstek. Nieprzytomny czarnowłosy już nawet nie oddychał. Bladł coraz mocniej, tracąc swoje ciepło... i resztki życia. Widząc to wszystko, Sebastian chciał już powiedzieć nastoletniemu królowi coś jeszcze... ale on nadal nie skończył. -Francisie Lloydzie II! Na mocy władzy przyznanej mi przez krew i lud rozkazuję ci odpowiedzieć na moje wezwanie! WSTAŃ! - tym razem już krzyknął młodzieniec. Leuberg w pierwszej chwili zaśmiał się pod nosem... by zaraz oniemieć. Wielka poświata mocy duchowej zapaliła się wokół ciała Raela, gdy tylko skończył mówić. Jej czarny, jak smoła kolor przeszył blondyna strachem.
     Czerń spłynęła na ledwo żywego Francisa, wnikając w jego ciało przez usta i rozerwaną klatkę piersiową. Ta sama czerń wypełniła po brzegi dziurę, przez którą wystawały żebra, zatrzymując się na poziomie torsu mężczyzny. Wyglądało to tak, jakby ogromnej rany nigdy nie było, a skóra sługi została po prostu pomalowana ciemną farbą. W podobny sposób załatana została lewa skroń, a w jednej chwili dołączyło do niej również i ucho w kolorze smoły. Nawet nadpalone przez eksplozję włosy odbudowała ta przerażająco czarna energia, wydobywająca się z niepozornego chłopaka. Każdy zrekonstruowany fragment ciała Francisa po kilku sekundach zmieniał barwę z powrotem na właściwą sobie, nie zostawiając najmniejszych śladów po obrażeniach - nie licząc oczywiście zniszczonego ubrania mężczyzny.
-Niemożliwe... - cofnął się o krok zszokowany Sebastian. -Ty... przywróciłeś mu życie? - było to poza jego rozumowaniem. W najśmielszych snach nie wyobrażał sobie, że gdzieś po świecie mógł kroczyć Madness o takiej mocy. W ciągu kilku sekund Rael z nieszkodliwego dzieciaka stał się dla niego czymś niepojętym i niepokojącym.
-Nie. Jeszcze oddychał... - odparł bez zaangażowania król. Powieki Francisa rozchyliły się ospale, jakby dopiero co obudził się z wieloletniego snu.
-Wasza Wysokość? - zdziwił się mężczyzna. Nie wiedział jeszcze, co działo się wokół. Zdawał się nawet w ogóle o niczym nie pamiętać. To jednak nie było już ważne. Nie dla młodego władcy, uśmiechającego się z ulgą do ocalonego przed niechybną śmiercią podwładnego.
-Nie ma czasu na wyjaśnienia. Po prostu leż i nie ruszaj się stąd. To jest rozkaz... - polecił Francisowi chłopak, po czym podniósł się na równe nogi, nie czekając na jego zgodę. Dopiero teraz zwrócił swój wzrok w kierunku niepewnego Niemca. -Czego się boisz? To przecież tylko energia duchowa. Każdy ją ma - rzekł prześmiewczo Rael.
-A więc to przez cały czas byłeś ty... - zrozumiał w końcu Leuberg, wyciągając wnioski z tego, co zobaczył. -Słyszałem, że do tej pory otwarto już trzy grobowce, ale nie było mi wiadome, że Jego Wysokość zdobył jeden z nich. Ta czarna moc duchowa to wystarczający dowód. Jesteś dziedzicem Czwartego Króla, prawda? Nosisz w sobie Przeklętą Duszę... - zrozumienie sytuacji pomogło blondynowi odzyskać pewność siebie.
-Do niczego nie przyda ci się ta wiedza... - uciął złowróżbnie władca. W tej samej chwili tuż za jego plecami pojawiła się... wyrwa. Przypominająca rozlaną w powietrzu plamę dziura wypełniona bezbrzeżną pustką. Taka sama, jaką wybrane osoby dojrzały w finale Turnieju Niebiańskich Rycerzy. Rael najzwyczajniej w świecie skoczył do tyłu, znikając w smolistej otchłani. Dokładnie wtedy wyłonił się on z drugiej, identycznej wyrwy tuż za plecami Sebastiana. Otoczona czarną poświatą pięść króla uderzyła czysto w potylicę blondyna, który poszybował przed siebie, nie spodziewając się tak nagłego ataku.
     Zamroczony i zdezorientowany, ale niepozbawiony przytomności Niemiec obrócił się w powietrzu, momentalnie zamachując się wolną dłonią w kierunku młodzieńca. Wiedział, że jego oponent powinien znajdować się dokładnie w tym miejscu. Był absolutnie pewien, że tym machnięciem zahaczy twarz władcy... ale jego już tam nie było. Z ust Leuberga wydobyła się krew, kiedy nagle w jego prawy bok wbił się naładowany mocą duchową łokieć Raela. Sebastian kątem oka dojrzał jeszcze "dziurę", z której przeciwnik wyszedł, lecz później siła ciosu zdmuchnęła go w stronę ściany. Tej samej ściany, przez którą jeszcze niedawno przeleciał sam król.
-Cholerny szczeniak! - zdenerwował się blondyn. -Nie ruszysz się z miejsca, co? Potrafię być o wiele szybszy, niż to sobie wyobrażasz! - obróciwszy się twarzą do stojącego w bezruchu władcy, ściany dotknął obydwiema stopami. W pierwszej chwili podkurczył je... a już w następnej podwójna eksplozja wystrzeliła go do przodu, jak strzałę, rozbijając przedziurawiony "mur" na kawałki.  Blondyn przygotowywał się już do wymierzenia z rozpędu potężnego ciosu, którym odpłaciłby się chłopakowi za otrzymane przez niego... ale nagle cały jego pęd został zatrzymany. Niemiec niespodziewanie zawisł w powietrzu... trzymany za kołnierz fraku przez wystającą z niewielkiej, czarnej plamy dłoń króla.
     Była to ta sama dłoń, którą Rael wsadził do drugiej dziury, unoszącej się tuż obok niego. Z triumfalnym uśmiechem pstryknął palcami wolnej ręki... tworząc pod nią jeszcze jeden otwór. W tym samym momencie powstały dodatkowe trzy, zawieszone w przestrzeni tuż przed pochwyconym mężczyzną. Emanująca czernią pięść zanurzyła się w najbliższe "okno pustki"... a trzy identyczne wystrzeliły prosto w Sebastiana, wynurzając się z otaczających go wyrw. Wściekły Niemiec nie zdążył odpowiednio szybko osłonić się przed niezrozumiałymi atakami. Trzy ciosy runęły na jego lewy bok, mostek oraz szczękę. Porażony bólem Leuberg znów poszybował w powietrzu, jako że dłoń króla puściła jego kołnierz. Tym razem jednak nie miał już przy sobie Puszki Pandory, która wyśliznęła mu się z ręki i poleciała wgłąb komnaty.
-Cholera! To nie miało tyle trwać! - opanował lot, opierając się dłonią o ścianę. Kolejny raz wykorzystał eksplozję jako manualny dopalacz, którym to posłał się z zawrotną prędkością w ślad za uciekającym przedmiotem. Ściana oczywiście runęła, co poskutkowało serią niepokojących pęknięć w okolicach sufitu pomieszczenia. Wyglądało na to, że komnata wkrótce zawali się walczącym na głowy, ale żaden z nich o tym nie myślał.
-Już prawie... Już prawie ją mam! - lecący za kostką Sebastian wyciągał już rękę, by ponownie pochwycić przedmiot, lecz nagle zauważył, jak w przestrzeni powstaje nowa ciemna "plama". Mógł już tylko zakląć w duchu, kiedy spostrzegł wysuwające się z wyrwy palce króla, które natychmiast ujęły Puszkę Pandory, zabierając mu ją sprzed nosa.
-Tak bardzo jej chcesz? - zapytał kpiącym głosem młody władca, podczas gdy Niemiec z głośnym ślizgiem hamował na podłodze. -Wygraj ją uczciwie! - na dźwięk tych słów Leuberg wytrzeszczył oczy, pojmując w lot, co miał na myśli Rael.
-Nie! - krzyknął tylko, rozpaczliwie rzucając się w stronę młodzieńca. Było już jednak za późno. Czarna energia duchowa została przelana do wnętrza kostki...

***

     Dach pałacu został rozsadzony przez napór rozszerzającej się z niespodziewaną gwałtownością kostki, która od razu po otrzymaniu dawki mocy od króla wzbiła się też w powietrze. Coraz większy cień zaczął zalewać okolicę, wznosząc się wysoko ponad rzędy rozbitych eksplozjami budynków. Tajemnicą pozostawał sposób, w jaki coś tak małego stawało się czymś tak monumentalnie ogromnym. Jasne stało się jednak to, że nie tylko Puszka Pandory okazała się być królewskim grobowcem, lecz również czwarta już twierdza była gotowa do zdobycia. Ciemnozłoty sześcian złożony z dziesiątek tysięcy małych fragmentów, przypominających z daleka kwadratowe płytki porażał swoim rozmiarem. Każda z jego krawędzi musiała mieć co najmniej dwieście metrów długości. Ten właśnie kolos zawisł ponad pałacem Raela. Było to "zaproszeniem". Władca z otwartymi rękami witał każdego, kto spróbowałby przejąć grobowiec w miejsce Sebastiana.

***

     -Co tym razem? - Tatsuya skierował wzrok w stronę, z której nadeszły dźwięki miażdżenia i kruszenia. Otworzył usta ze zdziwienia, kiedy dostrzegł w powietrzu gigantyczną kostkę, będącą idealną kopią tej, którą kilka godzin wcześniej zanieśli królowi. -Ten idiota chyba otworzył grobowiec! - krzyknął heterochromik do znajdujących się nieopodal towarzyszy. Rikimaru wraz z Rinjim próbowali utorować sobie drogę przez gruzy, by dostać się do wnętrza niewielkiego baru. Nieszczęsny budynek wysadzono przy samym wejściu, przez co znajdująca się wewnątrz klientela, jak i również właściciel lokalu siedzieli tam uwięzieni już od parunastu minut. Kurokawa tymczasem z pochyloną głową składał na białym materiale młodą kobietę o długich, rudych włosach. Jej lewych ręki i nogi nie zdołał znaleźć.
-Jednak wyciągnęła kopyta, co? Straciła zbyt dużo krwi... - zwrócił się do Naito Generał Carver, gołymi rękami rozbijający fragmenty budynku, które oblegały boczne ulice. Poruszanie się po mieście z rannymi, czy nawet martwymi było nieporównywalnie trudniejsze, kiedy gruzy nie pozwalały przejść. -Ej, dzieciak! Nie potnij się czasem. Jedna kipnęła, ale drugą, trzecią i trzynastą możesz uratować - zakrzyknął Bruce do klęczącego przed martwą kobietą szatyna. Przerwał nawet swą pracę, obawiając się tego, co w wyniku szoku mógł uczynić nastolatek.
-Przed chwilą jeszcze oddychała... - mruknął pod nosem Kurokawa, zaciskając pięści. -Co za potwór to zrobił? - zapytał sam siebie, wznosząc twarz ku niebu. Choć zarówno Tatsuya, jak i Wilkołak tego właśnie się spodziewali, po policzkach Naito nie płynęły łzy. Posiadacz Przeklętych Oczu podniósł się, uprzednio powstrzymawszy ciało rudowłosej przed rozpadem.
-Może to ja jestem popierdolony, ale mamy chyba w tej chwili coś ważniejszego na głowach... - burknął zniecierpliwiony czempion juniorskiej areny, wskazując głową na majaczący w oddali ogromny sześcian. Ręce krzyżował na klatce piersiowej.
-Król Rael nie otworzyłby tak bezmyślnie Puszki. Nie po tym, co nam powiedział. Coś musiało się stać... - zaczął oprzytomniały już Kurokawa. Nawet on rozumiał, że użalanie się nad ofiarami zamachu w takiej sytuacji przyniosłoby więcej złego, niż dobrego.
-Idźcie się tym zająć, wy dwaj! - tym razem to Carver wyraził swoje zniecierpliwienie. -Twierdza czeka na kogoś, kto ją zdobędzie. Szczegóły można popierdolić. Na razie... - przerwał tym wszelkie ewentualne rozważania młodzieńców.
-A pan, Generale? Gdyby to pan przejął duszę któregoś Króla, to... - zanim Naito skończył, spory blok betonu przeleciał mu koło ucha, niczym kula z pistoletu, lecąc jeszcze kilkadziesiąt metrów przed rozbiciem się o ścianę jakiegoś domostwa.
-Co mówiłem?! Wypierdalać! - ryknął Bruce, dziko zamiatając kudłatym irokezem na swojej głowie. Odkąd zwalił mu się na głowę strop w siedzibie Gwardii, miał jeszcze mniej cierpliwości, niż zwykle. -Nie będę wynajmował swojej głowy gościowi, który nie żyje od tysięcy lat... - mruknął jeszcze cicho, zanim ponownie wziął się za przerzucanie rękoma dziesiątek kilogramów gruzu przy każdym wymachu.
-Rinji, Rikimaru! Idziemy zbadać sytuację! Poradzicie sobie sami? - Kurokawie odpowiedziały tylko dwa uniesione w górę kciuki chłopaków. W tym samym momencie dokopali się oni do zablokowanych drzwi barowych. Mieli pilniejsze sprawy do załatwienia, niż próba wejścia w posiadanie królewskiej spuścizny.
     Dwóch czarnowłosych nastolatków popędziło w maksymalnym tempie w kierunku zsyłającego monstrualny cień kształtu.

Koniec Rozdziału 175
Następnym razem: Black House

2 komentarze:

  1. Bardzo potężny wydaje się król. Myślę,że Bomber nie ma szans z nin w pojedynkę.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałbym Raela jedną z najsilniejszych postaci w serii, ale przyznam szczerze, że ma jedną z moich ulubionych umiejętności ^^

      Również pozdrawiam ;)

      Usuń