ROZDZIAŁ 176
-Chyba już nie dasz rady się wyrobić, co? Sprawiałeś wrażenie człowieka, który się spieszy... - odezwał się z pewnym siebie uśmiechem Rael, lustrując zdenerwowanego i nieco obitego Sebastiana wzrokiem. Król miał w tym momencie ogromną przewagę, wynikającą z tego, że jego oponent nie rozumiał zasad funkcjonowania jego umiejętności. Na dodatek otwarciem grobowca nałożył na Niemca również dodatkową presję czasu.
-Ty mały gnojku... - wycedził przez zęby blondyn, któremu jasna grzywka kolejny raz zasłoniła szare oczy. Leuberg odgarnął ją gniewnie, prostując się... po czym bez ostrzeżenia wystrzelił w powietrze, uniesiony przez eksplozję wywołaną pod stopami. W tym samym momencie komnata królewska zapadła się do reszty, lecąc prosto na parter. Niemiec tymczasem z triumfalnym uśmiechem wznosił się z dużą prędkością w stronę widniejącej w górze kostki.
-Nigdzie nie idziesz... - usłyszał nagle za sobą i wiedział już, co się święciło. Tym razem zareagował natychmiast, przygotowany na kolejny atak zza pleców. Odwinąwszy się w powietrzu, uderzył całą stopą w - jak mu się wydawało - brzuch króla... ale jego wcale tam nie było. Z niewielkiej dziury w przestrzeni wystawała tylko jego pełna aroganckiej wręcz pewności siebie twarz. Wtem właśnie pięść młodego władcy wbiła się w skroń blondyna, wysuwając się z drugiej wyrwy tuż obok głowy mężczyzny. Sebastian kolejny raz nie obronił się przed niespodziewanym ciosem. Jego siła ponownie rzuciła go na bok w niekontrolowany sposób. Teraz jednak, kilkadziesiąt metrów nad ziemią, nie było niczego, od czego Leuberg mógł się odbić.
Z niemałym trudem zdołał pomimo ogłuszenia i ogólnej dezorientacji wytworzyć przed sobą ścianę z mocy duchowej, na której zawisł, obejmując ją ramieniem. Dysząc z wysiłku, obserwował wychodzącego z czarnej, pustej plamy Raela, który stanął na podobnym podeście z rękoma w kieszeniach pomarańczowych, workowatych spodni. Wzrok chłopaka był zimny - wyrażał niechęć i z trudem hamowany gniew. Sebastian prychnął tylko pod nosem na ten widok, nie mówiąc jednak nic. Chciał wykorzystać ten moment, by odpocząć chociaż przez kilka sekund.
-Pożądałeś Puszki sam z siebie, uznając naiwnie, że jej zawartość będzie warta wszystkiego, co dziś uczyniłeś? A może to czegoś w jej wnętrzu poszukujesz? - zapytał beznamiętnie władca o dwukolorowych włosach. Gdy skóra na twarzy blondyna wbrew jego woli lekko się napięła, znał już odpowiedź na swoje pytanie. -Skąd wiesz, co znajduje się wewnątrz? Co w ogóle tam jest? Którego z Królów zamknął w sobie ten grobowiec? - nerwowy wzrok Niemca powiedział mu jasno, że tak szczegółowych odpowiedzi nie da się już wyszukać w mimice. -Działasz sam? Ktoś ci to zlecił? A może jesteś po prostu "jednym z wielu"? - ledwo zdążył się odchylić przed flegmą, którą splunął w jego kierunku Niemiec. Zielonooki spojrzał tylko z pogardą na blondyna, nie przerywając jeszcze "przesłuchania". Najważniejsze pytania dopiero czekały w gotowości w głowie króla, który w pewnym sensie obawiał się ich zadać.
-Zniszczyłeś moje miasto. Zabiłeś moich poddanych. Spaliłeś podobizny moich rodziców. Targnąłeś się na moje życie. Podjąłeś próbę skradzenia mojej własności. W imię czego?! - krzyknął w nerwach Rael, ale Leuberg tylko odwrócił wzrok. Prawa dłoń władcy zniknęła w jednej wyrwie, by wynurzyć się z innej, tuż obok twarzy Sebastiana. Palce młodzieńca zacisnęły się mocno na jego głowie, zwracając ją na powrót w stronę chłopaka. -Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię... - wycedził przez zęby posiadacz Przeklętej Duszy. -Co było tak ważne, by wysadzić całe Miracle City? Co twoim zdaniem miało większą wartość, niż życie Chucka? Niż życie Gwen? Dlaczego zabijasz, kiedy możesz tylko unieszkodliwić?! Nikt z nich nie musiał ginąć! - mało brakowało, a do zielonych oczu napłynęłyby łzy. Niemiec nie został jednak tym widokiem poruszony... choć miał do przeciwnika wystarczająco dużo szacunku, by spojrzeć mu prosto w twarz, gdy odpowiadał...
-Nie uznaję półśrodków... - powiedział z chłodną powagą blondyn. Rael poczuł się, jakby uderzono go w twarz. Przez kilka sekund patrzył na mężczyznę z niedowierzaniem i otwartymi szeroko ustami. Potem z całego jego ciała zaczęła wydobywać się energia duchowa - czarna, jak noc...
-Dostałeś już swoją szansę... Teraz mogę cię już tylko zabić! - przemówił z gniewem król. W tym samym momencie dłoń, którą trzymał Sebastiana za głowę otoczyła czerń. Zaciśnięte mocno palce zaczęły delikatnie podrygiwać, niczym bijące serce. W szarych oczach Leuberga zajaśniało zdziwienie, gdy poczuł on coś niewiarygodnego.
-Moja moc duchowa... On wysysa mi moją energię! - uświadomił sobie z lękiem, doświadczając tego samego, co pewna wojowniczka podczas pojedynku z Kingiem. -Jak to możliwe, że utrzymuje te portale pomimo zmieszania swojej energii z zupełnie obcą? Nie, to teraz nie jest ważne. Muszę się uwolnić... - blondyn natychmiastowo skierował obydwie dłonie za siebie, by już po chwili wykonać... najzwyklejsze w świecie klaśnięcie.
Eksplozja wydobyła się spomiędzy rąk mężczyzny, jemu samemu nie czyniąc żadnej krzywdy. Cała jej moc skierowana została bezpośrednio na wystającą z dziury w niebie kończynę króla. Gdy jednak tylko wybuch rozświetlił przestrzeń, Niemiec runął w dół. Po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu. Rael w ostatniej chwili zdążył cofnąć swoją dłoń, lecz nie uniknął poparzeń, które momentalnie dostrzegł Sebastian. Na domiar złego... Leuberg miał już plan.
-Dziury, które tworzy w powietrzu... zdają się działać na zasadzie "portali". Kiedy obiekt wnika w jeden z nich, przechodzi natychmiast przez drugi. Wygląda też na to, że w tym wypadku może on nawet ulec multiplikacji poprzez utworzenie kilku "portali wyjścia". Nie jestem w stanie przewidzieć, gdzie będą one powstawać - nawet się nie oszukuję. Wiem jednak, co mogę zrobić, by zdążyć zareagować... - z taką myślą Sebastian wytworzył bezpośrednio pod sobą podest z energii duchowej, na którym stanął tylko na moment. Już po chwili bowiem wybuch wyniósł go z ogromną prędkością w stronę stojącego nieruchomo Raela.
-Czeka do ostatniej chwili. Kiedy się zbliżę, znów ucieknie, żeby mnie zaatakować. Niestety, szczeniaku... tym razem to ty dostaniesz po łapach! - stało się dokładnie tak, jak przewidział Leuberg. Posiadacz Przeklętej Duszy cofnął się do błyskawicznie utworzonego "portalu", ale w tym samym momencie całe ciało Niemca zaczęło uwalniać energię duchową. Poświata zebrała się wokół niego w kulistym kształcie o promieniu prawie trzech metrów. Sebastian zdążył tego dokonać w samą porę... by wyczuć zaburzenia w przepływie otaczającej go mocy. Zaburzenia... w kształcie nacierającego z wyciągniętą pięścią chłopaka.
Niemiec zamachnął się prawą stopą do tyłu z tak niespodziewaną gwałtownością, że celujący w jego głowę król dostał się prosto w jego pole rażenia. Schowana w czarnej lakierce pięta uderzyła Raela prosto w podbródek... a wtedy nastąpił wybuch. Eksplozja rzuciła władcą, jak szmacianą lalką, unosząc go w niebo na słupie dymu. Blondyn tymczasem zdążył utworzyć pod drugą nogą kolejny stopień, od którego odbił się jeszcze jednym hukiem. Po drodze zdążył nawet rozminąć się z uderzonym bezpośrednio młodzieńcem, właśnie obniżającym swój pułap.
-Zmarnowałem na niego stanowczo za dużo czasu... Odnalezienie jej w tak ogromnej budowli również zajmie mi wiele minut. Zaraz może się tu zjawić ktoś o wiele silniejszy od tego dzieciaka... ale jeśli tylko zdołam najpierw dostać się do środka, nikt mnie już nie znajdzie. Później wystarczy tylko odpowiednio szybko uciec. Od czego mam wybuchy, hm? - przekonany o unieszkodliwieniu młodego władcy, Leuberg dezaktywował utworzoną wokół swojego ciała sferę, kolejnymi eksplozjami coraz bardziej przybliżając się do ogromnego sześcianu.
-Nie zasypiaj... Nie zasypiaj... - powtarzał w myślach Rael, coraz bardziej mrużąc zielone oczy. Łupiący ból wciąż i wciąż zdawał się uderzać go w szczękę, niczym młot pneumatyczny. Poparzona skóra policzków otaczała czerwienią skóry zmasakrowany podbródek. Rozerwane mięśnie szczęki oraz zdarta skóra ukazywały rozbite kości w pękniętej żuchwie. Gdy tylko król spróbował nią poruszyć, kątem oka dostrzegł wypadające z jego ust kawałki skruszonych zębów.
-Gdybym miał o pół sekundy więcej czasu, zdążyłbym się przed tym obronić. I tak powinienem być zadowolony, że nie urwał mi głowy... - pomyślał z nutką goryczy zamroczony chłopak, spadając coraz niżej i niżej. Nawet nie czuł różnicy wysokości i chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy z upadania. -Tak się skupiłem na ukaraniu tego... zwierzęcia, że zacząłem się z nim zbyt mocno pieścić. Gdybym nie szukał w nim na siłę żalu za grzechy, to on byłby teraz tym pokonanym. Cholera... zaraz stracę przytomność! - jego powieki zamknęły się na krótką chwilę.
-Wasza Wysokość! - ktoś krzyknął.
Sebastian cofnął już prawą rękę w łokciu, by móc zaraz uderzyć dłonią w zbliżającą się ścianę królewskiego grobowca i zniszczyć ją wybuchem. Był to jego zdaniem najszybszy sposób na dostanie się do środka. Leuberg nie mijał się z prawdą, lecz istniał pewien warunek, bez spełnienia którego droga ta mogła nawet okazać się najtrudniejszą. Tym warunkiem... był brak przeciwników, którzy przeszkodziliby mu w dostaniu się do wnętrza twierdzy.
-Rengoku Taihou! - usłyszał nagle mężczyzna. Odbity od stopnia z energii duchowej Kurokawa leciał już w jego stronę z wirującą masą energii duchowej, okalającą jego prawe przedramię. Zaskoczony blondyn miałby jeszcze czas na wykonanie uniku... gdyby nagle czyjaś dłoń nie chwyciła go za bark.
-Niemożliwe! - z przerażeniem spostrzegł poparzoną rękę Raela, która powstrzymywała go przed ucieczką, wysuwając się z czarnej wyrwy w przestrzeni. -Jak może mieć tak duży zasięg po przyjęciu mojego ataku? - nie rozumiał. Nie miał czasu zrozumieć. W tym bowiem momencie pięść Naito uderzyła go prosto w mostek. Wyzwolona wtedy fala mocy pociągnęła Leuberga w dół, niczym jaśniejący na niebie wodospad.
-Zmarnowałem na niego stanowczo za dużo czasu... Odnalezienie jej w tak ogromnej budowli również zajmie mi wiele minut. Zaraz może się tu zjawić ktoś o wiele silniejszy od tego dzieciaka... ale jeśli tylko zdołam najpierw dostać się do środka, nikt mnie już nie znajdzie. Później wystarczy tylko odpowiednio szybko uciec. Od czego mam wybuchy, hm? - przekonany o unieszkodliwieniu młodego władcy, Leuberg dezaktywował utworzoną wokół swojego ciała sferę, kolejnymi eksplozjami coraz bardziej przybliżając się do ogromnego sześcianu.
-Nie zasypiaj... Nie zasypiaj... - powtarzał w myślach Rael, coraz bardziej mrużąc zielone oczy. Łupiący ból wciąż i wciąż zdawał się uderzać go w szczękę, niczym młot pneumatyczny. Poparzona skóra policzków otaczała czerwienią skóry zmasakrowany podbródek. Rozerwane mięśnie szczęki oraz zdarta skóra ukazywały rozbite kości w pękniętej żuchwie. Gdy tylko król spróbował nią poruszyć, kątem oka dostrzegł wypadające z jego ust kawałki skruszonych zębów.
-Gdybym miał o pół sekundy więcej czasu, zdążyłbym się przed tym obronić. I tak powinienem być zadowolony, że nie urwał mi głowy... - pomyślał z nutką goryczy zamroczony chłopak, spadając coraz niżej i niżej. Nawet nie czuł różnicy wysokości i chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy z upadania. -Tak się skupiłem na ukaraniu tego... zwierzęcia, że zacząłem się z nim zbyt mocno pieścić. Gdybym nie szukał w nim na siłę żalu za grzechy, to on byłby teraz tym pokonanym. Cholera... zaraz stracę przytomność! - jego powieki zamknęły się na krótką chwilę.
-Wasza Wysokość! - ktoś krzyknął.
Sebastian cofnął już prawą rękę w łokciu, by móc zaraz uderzyć dłonią w zbliżającą się ścianę królewskiego grobowca i zniszczyć ją wybuchem. Był to jego zdaniem najszybszy sposób na dostanie się do środka. Leuberg nie mijał się z prawdą, lecz istniał pewien warunek, bez spełnienia którego droga ta mogła nawet okazać się najtrudniejszą. Tym warunkiem... był brak przeciwników, którzy przeszkodziliby mu w dostaniu się do wnętrza twierdzy.
-Rengoku Taihou! - usłyszał nagle mężczyzna. Odbity od stopnia z energii duchowej Kurokawa leciał już w jego stronę z wirującą masą energii duchowej, okalającą jego prawe przedramię. Zaskoczony blondyn miałby jeszcze czas na wykonanie uniku... gdyby nagle czyjaś dłoń nie chwyciła go za bark.
-Niemożliwe! - z przerażeniem spostrzegł poparzoną rękę Raela, która powstrzymywała go przed ucieczką, wysuwając się z czarnej wyrwy w przestrzeni. -Jak może mieć tak duży zasięg po przyjęciu mojego ataku? - nie rozumiał. Nie miał czasu zrozumieć. W tym bowiem momencie pięść Naito uderzyła go prosto w mostek. Wyzwolona wtedy fala mocy pociągnęła Leuberga w dół, niczym jaśniejący na niebie wodospad.
***
Słaniający się na nogach Francis obserwował to, co działo się nad jego głową, oparty o zawaloną ścianę królewskiej komnaty... która znajdowała się teraz o jedno piętro niżej, niż godzinę temu. Na twarzy prawej ręki władcy pojawiła się ulga, gdy tylko zobaczył, że przybyłe na pole bitwy posiłki zaczęły stabilizować zaistniałą sytuację.
-Zdolność Jego Wysokości ma o wiele większy potencjał, niż ten, który on sam potrafi wykorzystać. Zastanawiam się, czy ona... czy "Black House" również jest dziedzictwem Czwartego, czy też autorską umiejętnością mojego pana - stanowisko bezsilnego obserwatora skłoniło go do rozmyślań, bo nic więcej nie mógł uczynić. -Czwarty Król, Gilgamesh... Najwspanialszy "lekarz" w historii Morriden. Dzisiaj używamy medycyny i zaawansowanych technik opartych na energii duchowej, ale on? On był o wiele wyżej. On był ponad wszystkimi. Gilgamesh leczył śmiertelne rany samą swoją obecnością. Taką właściwość miała jego energia duchowa i taką mocą dysponuje Jego Wysokość... - przypomniał sobie wtedy o dniu, w którym przejęta została twierdza Czwartego. Żyli jeszcze wtedy król Klaus i "Królowa Vivi", jak pospólstwo nazywało Vivienne Vanderheim. Zezwolili oni synowi na wzięcie udziału w wyprawie, ale ich warunkiem było zapewnienie mu odpowiedniej pomocy. Celem wejścia w posiadanie tego grobowca powstała najpotężniejsza drużyna wszech czasów. Wchodzili w jej skład sam Naczelnik Gwardii Hariyama, Niebiański Rycerz Orias, Królowa Gór i przywódczyni Amazonek Veronica, a nawet...
-...On. Lider rodu Okuda, kiedy jeszcze cieszyli się zaufaniem rodziny królewskiej i byli szanowanymi, słynnymi na cały kraj wojownikami - poczuł nostalgię, gdy o tym pomyślał. -Książę wrócił z wyprawy nieprzytomny i z pękniętą czaszką... ale uśmiechał się przez sen. Bardzo cieszył się z tego, że mógł wziąć w tym wszystkim udział. Kiedy ostatni raz mogłeś choć przez chwilę zachować się, jak dziecko, którym jeszcze jesteś, Wasza Wysokość? - z żalem uświadomił sobie, że nie był w stanie przypomnieć sobie takiej sytuacji.
***
-Naito, zostaniesz ze mną - polecił ranny król głosem, który nie uznawał sprzeciwu. Z niemałą irytacją podtrzymywał go na ramieniu Tatsuya, stojący na trzeszczącym, chwiejącym się i bardzo niepewnym podeście z mocy duchowej. Tego typu manewr mistrz juniorów przeprowadzał pierwszy raz i chociaż nigdy by się do tego nikomu nie przyznał, najbardziej bał się tego, że za moment runie na dół razem z trzymającym się go Raelem.
-Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość - skłonił się przeskakujący ze stopnia na stopień Kurokawa. -Tatsuya, idź zabezpieczyć twierdzę. Znajdź komnatę z trumną i czekaj tam na nas. Ja pomogę królowi uporać się z tym człowiekiem - zwrócił się od razu do heterochromika, który spojrzał na niego z nieustającą wrogością.
-Niech ci się nie wydaje, że możesz mi rozkazywać, zakało! - krzyknął na niego czempion, popychając młodego władcę w jego ramiona. -Pójdę tam, bo sam już zdążyłem na to wpaść. Wy dwaj nie macie tu nic do gadania! - warknął na nich jeszcze, po czym zebrał w stopach tyle energii, ile potrafił i odbił się od niestabilnej płyty.
-W ogóle się go nie spodziewałem... - przeszło przez myśl Sebastianowi. Tym razem to on spadał bezwiednie po otrzymanym od Naito ciosie. -Tak się spieszę, że robię się nieostrożny. Jestem przecież silniejszy od każdego z nich, a to ja zbieram najwięcej... - to ostatnie uderzenie zdążył przetrzymać dzięki skupionej w klatce piersiowej mocy duchowej, ale i tak je poczuł. -Ja naprawdę mogę nie zdążyć... Co wtedy zrobimy? Sam zaproponowałem, że się tym zajmie. Tora mi zaufał. Wszyscy mi zaufali. Przygotowałem nawet tę całą dywersję. Fletcher ustalił nawet termin odbioru Puszki tak, żebym zdążył ustawić wszystkie eksplozje... Niech ich szlag! - kolejna płytka energii zmaterializowała się pod nim, a on wylądował na niej na podkurczonych nogach. Jego cierpliwość skończyła się w momencie, w którym spostrzegł, że jeden z przeciwników kieruje się w stronę grobowca, by go uprzedzić. -Załatwię was wszystkich... - postanowił złowróżbnie.
-To on jest za to wszystko odpowiedzialny? - zapytał Kurokawa, podtrzymując króla, żeby ten nie stracił równowagi. Wciąż doskwierały mu obrażenia dolnej szczęki.
-Za to i za wiele więcej... Tylko ja i Francis uszliśmy z życiem. Reszta osób zamieszkujących pałac... odeszła - wyznał z bólem Rael. -Mogę stać samodzielnie. Puść mnie - polecił chłopakowi, a ten wykonał polecenie, pozwalając władcy, by ten stanął na stworzonym przez niego podeście. -Jestem pewien, że za chwilę zaatakuje. Wyjaśnię ci w skrócie, czego sam się dowiedziałem. Może wywołać eksplozję każdej materii, której tylko dotknie. Potrafi też kontrolować kierunek rozchodzenia się wybuchu, więc nie ma szans, by wykorzystać to przeciwko niemu. Jeśli tylko będziesz wiedział, że nie dasz rady uniknąć kontaktu fizycznego, od razu wzmocnij swoje ciało. Dotarło? - kątem oka dostrzegł, że Naito również bacznie obserwował przeciwnika, jakby wizualizował sobie, jak w praktyce zastosować zdobyte informacje.
-Nie jesteś głupi... Jeśli dobrze się zgramy, możemy pokonać go jednym atakiem. Nie mam jednak zamiaru szarżować. Niech to lepiej będzie kontra... - pomyślał król.
-Dotarło - potwierdził Kurokawa. -Wiemy coś jeszcze? - spytał od razu, nie spuszczając Niemca z oczu. Na to pytanie władca pstryknął palcami, tworząc przed sobą trzy czarne plamy, unoszące się w powietrzu i emanujące nicością.
-Tym walczę ja sam. Nazywam to "Black House". Spójrz... - włożył dłoń w środkową dziurę, a identyczne dwie wysunęły się wtedy z dwóch po bokach. -Mogę tak pokierować naszymi atakami, oddalić jego własne lub przemieszczać nas na niewielkie dystanse - wyjaśnił tak prosto i treściwie, jak tylko potrafił, licząc na "rozgarniętość" tymczasowego towarzysza broni. -Twoje oczy... Potrafisz się nimi posługiwać? - zapytał sam, nim jeszcze Naito zareagował na szczątkowy pokaz królewskiej zdolności.
-Niestety nie... - zaprzeczył Kurokawa.
-Więc musimy sobie poradzić bez nich. W razie czego będę w stanie cię uleczyć. Nie pytaj o szczegóły. Po prostu będę. Przygotuj się! Zaraz ruszy na nas z pełną mocą... - król po lewej, on po prawej. Stanęli w rozkroku, w napięciu czekając na ruch ich przeciwnika, podczas gdy Tatsuya niezgrabnie docierał już do grobowca.
Koniec Rozdziału 176
Następnym razem: Najeźdźca
O! Poznaliśmy dwie nowe moce :D już mam przed oczami na ile wymyślnych sposobów będą używane! Ale takie techniki są najlepsze, bo zmuszają do kombinowania z nimi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Otóż to! Bardzo lubię takie zdolności we wszelkich mangach/anime/książkach/grach ^^ Niemałą ilość rozrywki dostarcza mi takie kombinowanie.
UsuńRównież pozdrawiam ;)