piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 120: Pochwycić marzenia

ROZDZIAŁ 120

     -Ech... Chyba jednak łatwiej powiedzieć, niż zrobić - doszedł do wniosku Naito, biernie spoglądając przez okno podczas lekcji historii. Jak to zwykle bywało, sam temat niezbyt go interesował. Kurokawa znał się jednak nieco na samym zagadnieniu dzięki wszystkim książkom, które przeczytał. Właśnie to sprawiało, że nigdy w życiu nie otrzymał jedynki - oczytanie chłopaka i zdobyta w internecie wiedza. -Zobowiązałem się do pomocy Aiganowi, ale nie mam bladego pojęcia, gdzie mógłbym znaleźć tych ludzi. Przez całe życie starałem się unikać dresiarzy i podejrzanych typów, a teraz mam zacząć szukać ich na własną rękę? Chyba naprawdę oszalałem... - pomyślał nastolatek, wzdychając ciężko. W ławce siedział oczywiście sam, czym cały czas podkreślał swoją odrębność względem reszty klasy... i reszty szkoły. Przez większość swojej nauki nie udało mu się zyskać czyjejkolwiek przychylności, a teraz, kiedy już mu na tym nie zależało, każdy go szanował. Po tak długim czasie okazało się jednak, że szatynowi nie zależało już na akceptacji. Sam był nawet w sytuacji, która pozwalała mu na stanie ponad tłumem... jednak nie korzystał z tej możliwości. Nie stał się zbójem tylko dlatego, że był najsilniejszy w szkole ani nie stał się bawidamkiem tylko dlatego, że zaczął wzbudzać zainteresowanie dziewczyn. Podobnie też nie przekonał się do jakiegokolwiek sportu, choć jego kondycja zdawała się czynić go stworzonym do gry w każdej szkolnej drużynie. Wszelkie zmiany, jakie zaszły w życiu, charakterze, wyglądzie, czy zdolnościach chłopaka nie wpłynęły na przyzwyczajenia ani upodobania szatyna. To właśnie świadczyło o jego sile woli.
***
     Gdy młody Madness wychodził ze szkoły, na dziedzińcu dostrzegł spory tłum ludzi. Dziewczyny szeptały pomiędzy sobą, skupiając wzrok na jednym, wspólnym punkcie. Ewidentnie coś się działo. Wielu nastolatków starało przepchnąć się przez grupę innych, by mieć lepszy widok na "coś". Z jakiegoś powodu Naito miał wrażenie, że "coś" bezpośrednio wiązało się z nim samym. Właśnie dlatego bez pośpiechu, z głośnym westchnięciem wniknął między ludzi, powoli przebijając się do bramy wyjściowej. Nikt nie miał mu tego za złe, ponieważ to właśnie był on. Do akashimskiego gimnazjum nie uczęszczał ani jeden uczeń, który spróbowałby postawić się Kurokawie. Z tego też względu zielonooki szatyn uchodził za osobę trzęsącą całą szkołą. Nie była to oczywiście prawda, lecz dopóki pozwalało to czarnowłosemu żyć w spokoju, nie miał on zamiaru wyjaśniać nikomu faktycznego stanu rzeczy.
     Kiedy przedarł się przez zastępy rówieśników, westchnął jeszcze ciężej, niż wcześniej. Naprzeciwko bramy szkoły stał zaparkowany czarny chopper z wymalowanymi na nim czerwonymi płomieniami. Nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że maszyna stała w bezruchu na samym środku ulicy, a opierający się o nią kierowca ani myślał zjechać z drogi trąbiącym na niego pojazdom. Nie zdejmując ani kasku, ani skórzanych rękawic bez palców, Aigan krzyżował ręce na klatce piersiowej, skupiając na sobie uwagę opuszczających szkołę uczniów. Nie odzywał się ani nie odpowiadał na pytania - ani od zainteresowanych nim dziewczyn, ani od zainteresowanych motorem chłopaków. Machnął dłonią dopiero wtedy, gdy zobaczył przed sobą swojego gospodarza. Wtedy też podniósł szybkę swojego kasku... czym zrobił jeszcze większą furorę wśród płci pięknej. Młode dziewczęta z nieco wypaczonymi wymaganiami względem mężczyzn dojrzały w nim swój ideał, lecz on nie zwracał na nie uwagi - choć w rzeczywistości bardzo podobał mu się taki stan rzeczy. Granie nieczułego, dbającego tylko o siebie buntownika było czymś w rodzaju hobby błękitnowłosego.
-Yo, Nai! Zbieramy się. Pomożesz mi znaleźć tych gości... - czas jakby zamarzł, gdy tylko niefrasobliwy muzyk wypowiedział te słowa. Kurokawa czuł, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Nie wierzył w to, że ktokolwiek mógł być aż tak bezmyślny. Nie, nie chodziło o fakt, że odezwa grajka jeszcze bardziej umocniła jego pozycję w szkole, a zarazem zwiększyła strach, który budził. Chodziło o fakt, że motocyklista zabrzmiał co najmniej tak, jakby miał ruszać ze swoim kamratem na krucjatę, by palić, zabijać i gwałcić, przejmować siłą osady oraz wysadzać wieżowce.
-Ty idioto... - pomyślał tylko Naito, przejeżdżając otwartą dłonią po swojej twarzy. -Teraz wezmą mnie za takiego samego bandytę, jak Taigo... Jeszcze bardziej będą się mnie bać! - perspektywa budzenia postrachu u rówieśników wcale nie odpowiadała pokojowo nastawionemu, spokojnemu i ułożonemu miłośnikowi mangi i anime.
-Może jeszcze wykrzycz to na całe gardło, co? - burknął zażenowany czarnowłosy. Gdy tylko obejrzał się za siebie, najbliżej stojący uczniowie natychmiast odwrócili głowy, jakby właśnie przyglądali się czemuś szalenie ciekawemu. Trzecioklasista znał ten rodzaj zachowania. Sam robił dokładnie to samo, kiedy jeszcze musiał się użerać z Taigo i jego kompanią. Rówieśnicy młodego Madnessa czuli przed nim strach i wcale mu się to nie podobało.
-Daj spokój, wsiadaj - Aigan rzucił mu w ręce zapasowy kask. Naito przełknął ślinę, gdy tylko spojrzał na maszynę muzyka. Niespecjalnie podobała mu się perspektywa zostania pasażerem tego człowieka, nie mówiąc już o fakcie, że chopper nie należał do pojazdów szczególnie przychylnych "gościom". -Pokażesz mi parę miejsc, od których zaczniemy. Prędzej, czy później znajdziemy jakiegoś gnojka. Niemożliwe, żeby nikt nie znał członków pieprzonego gangu... - tą wypowiedzią wbił Kurokawie kolejny nóż w plecy. Wszyscy zebrani w pobliżu gimnazjaliści rozeszli się w ciszy do domów, pozostawiając rozmawiających samym sobie.
-Boże, czym cię uraziłem? - rzucił w eter zrozpaczony uczeń Kawasakiego. -Aigan-kun, nie... To zły plan. Myślałem nad tym wszystkim w szkole i chyba mam lepszy pomysł. Jedziemy do mnie do domu - zaraz po wypowiedzeniu tych słów, przeklął się w myślach, uświadamiając sobie, że dobrowolnie zgodził się na przejażdżkę. Nie było już jednak odwrotu.
-Mówisz? Może być. Udowodniłeś mi już wczoraj... Nie, dzisiaj, że masz łeb nie od parady. Pakuj się - polecił mu optymistycznie błękitnowłosy, jednym susem przesadzając swojego choppera i lądując na nim okrakiem. Zaniepokojony Naito przełknął tylko ślinę, zakładając na głowę taki sam kask, jak motocyklista i zapinając plastikową klamrę. Nieco mniej pewnie siadł tuż za gitarzystą, który właśnie wywołał głośny ryk swojej największej dumy. Ku niewysłowionemu przerażeniu Kurokawy, pojazd okazał się... nie posiadać jakiegokolwiek uchwytu na ręce. Czarnowłosy próbował oczywiście zakomunikować to kierowcy, ale ten nic nie słyszał z powodu ryku silnika. Nim dziedzic Pierwszego Króla zdążył cokolwiek zrobić, grajek ruszył z kopyta, nieomal zwalając go na asfalt. Posiadacz ukrytych Przeklętych Oczu cudem zdołał obie ręce zarzucić na szyję Aigana, niczym lasso. Pęd powietrza zagłuszył histeryczny krzyk osoby, która bała się o swoje życie. Krzyk ten osiągnął szczyt skali, kiedy motocyklista wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle, niemal wbijając się w hamujący samochód osobowy, po czym natychmiast sam zahamował... przednim kołem, na samym środku "krzyżówki". Spaliwszy w ten sposób gumę tylną oponą, brawurowo skręcił w lewo, o kilka centymetrów "uskakując" trąbiącemu na nich wozowi dostawczemu, nadjeżdżającemu z ich prawej. Gdy czarnowłosy krztusił się powstałym obłokiem dymu, przed oczyma przelatywało mu całe życie.
-Pozabija nas, pozabija, pozabija! - zajęczał w myślach, raz po raz niemal spadając na ziemię. Nie mając nawet na czym osadzić stóp, niebywale męczył swoje nogi, które utkwiły w niewygodnej pozycji, wisząc w powietrzu. Nie liczył już nawet, ile razy szalony styl jazdy niewzruszonego tym faktem błękitnowłosego prawie go zabił. Z całą pewnością jednak straciłby rachubę przed dotarciem do domu...
***
     -Ooo, to o wiele lepszy pomysł, niż się spodziewałem. Rzeczywiście... Niby po co takie trepy miałyby zabierać moją gitarę, jeśli nie po to, żeby ją opchnąć? - przyznał Aigan, siedząc po turecku na pufie, tuż obok zajmującego obrotowe krzesło Kurokawy. Nastolatek otworzył właśnie pięć kart w przeglądarce, w każdej z nich wchodząc na inny serwis typowo handlowy. Naito starał się, jak tylko mógł. Obrał sobie za punkt honoru, by nie pozwolić muzykowi na jeszcze większe zszarganie jego reputacji... choć nie wierzył w to, że motocyklista mógł ją jeszcze bardziej pogorszyć.
-Dokładnie. Szukasz ich od kilku dni, ale skoro tak, jak mówiłeś, twoja gitara została wykonana na zamówienie, ci ludzie musieli znaleźć kogoś, kto pomógłby im ją wycenić. Skoro potrafili ci zagrać na nosie i zdołali się ukryć gdzieś w mieście, to z pewnością nie byli na tyle głupi, by na własną rękę oszacować jej wartość - orzekł czarnowłosy, wcale nie przypadkowo "kąsając" swojego towarzysza. Błękitnowłosy przemilczał  atak na swoją osobę, w skupieniu obserwując, jak gimnazjalista po kolei przeszukuje kolejne serwisy internetowe, wyszukując odpowiedni instrument nie po modelu, lecz po jego budowie. Wertowanie stron z ofertami tym sposobem zajęło kilkadziesiąt minut, ale mimo wszystko trwało krócej, niż szukanie złodziei na własną rękę. W końcu, podczas przeglądania trzeciej już strony internetowej, w zielonym oku motocyklisty pojawił się błysk.
-Zatrzymaj! To ta. To ona! - niespodziewanie zrobił się bardzo "żywy", wskazując palcem na jeden z obrazów i tym samym nakłaniając szatyna do wyświetlenia podstrony. -Hm... W dolarach będzie to pewnie jakieś 20 tysięcy, co? Idioci! Zrobiono ją specjalnie dla mnie. To nie jest zwykły sprzęt. Zapłaciłem za niego 30 kafli! - oburzył się grajek, obrzucając "laików" branżowych obelgami. Tym razem to Kurokawa przemilczał fakt, że krzykacz tak naprawdę nie wydał ani jena, ponieważ wszystkie pieniądze otrzymywał od swoich rodziców. Zamiast tego odchrząknął, zwracając na siebie uwagę chłopaka.
-Skoro już znaleźliśmy twoją własność, przedstawię ci drugą część planu. Zamówię tę gitarę telefonicznie i postaram się nakłonić "właściciela" do odbioru osobistego i zapłaty za pobraniem. W miarę możliwości załatwimy to jak najszybciej, byleby tylko nie spłoszyć sprzedawcy. JA udam się po "mój" zakup, a ty zaczaisz się gdzieś, gdzie nikt cię nie będzie widzieć. Pamiętaj, zrobisz to tylko profilaktycznie. Jeśli dobrze pójdzie, wcale nie będziemy musieli robić komukolwiek krzywdy. Gdyby sytuacja zaczęła się sypać, wkroczysz i pomożesz mi uporać się z przeciwnikami. Odpowiada ci taka strategia? - z perspektywy Naito wszystko zostało doskonale dopracowane. Ignorując wpajany mu w szkole przez nauczycieli materiał, dość skrupulatnie układał plan działania, mając na to naprawdę dużo czasu. Wszystko wskazywało też na to, że "właściciele" chcieli jak najszybciej sprzedać wystawiony przez nich przedmiot, co pozwoliło czarnowłosemu wierzyć, że nie zwietrzą oni żadnego podstępu.
-Dobrze się spisałeś, mój padawanie... - pochwalił go z poważną miną Aigan, z kiwnięciem głową kładąc mu dłoń na ramieniu. -Dzwoń do nich! Już się nie mogę doczekać. Szybko, zanim ktoś ją kupi! - rozentuzjazmował się kierowca motocyklu, poganiając gospodarza. Kurokawa jednak nie podzielał jego zmartwień. Osobiście nie znał nikogo, kto byłby skłonny ot tak wydać ponad 3 miliony jenów...
***
     -Czego znowu? - burknął czarnowłosy do słuchawki telefonu, gdy tylko odebrał. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a on powoli kroczył w stronę zakurzonego, popękanego blokowiska. -Dzwonisz do mnie co minutę, kretynie! To już 24 raz! Kiedy będę na miejscu, wyślę ci sygnał, jasne? Przecież tak się umówiliśmy, do cholery! - zbulwersował się, zalewając swojego rozmówcę falą gniewu. Już sam fakt, że zmierzał w stronę miejsca, w którym nigdy wcześniej nie bywał sprawiał, że czuł się odrobinę nieswojo. Regularne telefony towarzysza w niczym mu nie pomagały.
-Dobra już, dobra! Będę w pogotowiu... - uciął rozmowę Aigan, rozłączając się. Kurokawa natychmiast schował telefon do kieszeni bladozielonej, rozpiętej kurtki, w której zaraz po tym ukrył również dłonie. Pamiętał dokładnie adres, lecz samo to sprawiało, że transakcja wydawała się dość dziwna. Dla każdego normalnego człowieka było przecież jasne, że ktoś, kto pozbywa się tak drogiego przedmiotu, nie mógłby mieszkać w "slumsach". Najwyraźniej jednak złodzieje byli innego zdania, co działało tylko na korzyść ścigających ich nastolatków. Z perspektywy trzecioklasisty, im mniej inteligentny miał być jego ewentualny przeciwnik, tym bardziej rosły szanse na proste zwycięstwo. Gdy Naito zbliżał się już do podanego przez sprzedającego budynku, rozległ się dzwonek jego telefonu.
-Tak? - zapytał. Numer na ekranie nie należał bowiem do motocyklisty, a do "właściciela" gitary, którą gimnazjalista chciał rzekomo kupić.
-Naprawdę przepraszam za kłopot, ale mogę się nieco spóźnić... Czy byłby pan skłonny chwilę zaczekać? Albo może dalibyśmy radę dokonać transakcji w innym miejscu? - kombinował. Coś było nie tak. Sugerowanie zmiany punktu transakcji świadczyło o tym, że mężczyzna miał gitarę ze sobą, co z kolei oznaczało, że jego nieobecność nie była przypadkiem. Poza tym zadzwonił on do młodego Madnessa kilka minut przed umówioną godziną 19. Wszystkie te czynniki wymusiły na chłopaku wzmożoną czujność.
-O ile nie jest to zbyt daleko, to nie widzę problemu. Zostawiłem samochód na parkingu i wracanie się do niego byłoby raczej kłopotliwe... - odparł ostrożnie, lecz zdecydowanie zielonooki obywatel Akashimy. Powoli czuł, że powinien się przygotować na odzyskanie instrumentu w niezbyt cywilizowany sposób. Ta świadomość wcale mu się nie podobała.
-Ależ naturalnie! Będę czekać na parkingu przed tym nowym centrum handlowym, które przebudowują. Bardzo mi przykro, że muszę tym pana kłopotać... - rzucił fałszywie "właściciel" przeznaczonego do sprzedaży sprzętu.
-To żaden kłopot. Sam poprosiłem o odbiór osobisty, więc nie mam prawa narzekać. Cóż... do zobaczenia! - odrzekł miło szatyn, przyspieszając kroku. Rozłączył się, by zaraz zadzwonić do Aigana. W międzyczasie próbował spokojnie przeanalizować zachowanie sprzedawcy.
-Chcieli jak najszybciej pozbyć się kradzionego towaru, ale jednocześnie zachowali ostrożność, by sprawa się nie wydała. Sam fakt, że chciałem bezpośrednio się z nimi spotkać i zapłacić za pobraniem musiał ich porządnie zestresować. Właśnie dlatego na wszelki wypadek zmienili miejsce transakcji. Przynajmniej dzięki temu wiem, że sprzedawca na pewno nie będzie sam. Robi się już ciemno, więc mogą sobie pozwolić na ewentualną burdę. Dodatkowo centrum jest obecnie zamknięte, więc nie narażają się na to, że ktoś to wszystko zobaczy. Dobrze, mogę to rozegrać w taki sposób... - gdy sprawdzał każdy aspekt sytuacji w taki sposób, pozwalało mu to się uspokoić i skoncentrować na działaniu. Zawsze wahał się przed walką z ludźmi. Był świadomy swojej wyższości. Choć bowiem powłoka duchowa nie pozwalała mu używać energii i zmniejszała jego możliwości, wciąż okazywał się o wiele silniejszy od zwykłego człowieka.
-Zmiana planów. Chyba coś podejrzewają. Spotykamy się przed centrum handlowym. Powinieneś je widzieć, kiedy tu jechałeś - oświadczył krótko i rzeczowo przez telefon, przekraczając ulicę. Widział już rozległy budynek dwa skrzyżowania dalej.
-Okej, maestro, ruszam! - odparł podekscytowany gitarzysta. Kurokawa usłyszał jeszcze dźwięk sprzęgła, nim muzyk się rozłączył. Obaj skierowali się w to samo miejsce.
***
     "Gang" był zbyt dużym określeniem na szajkę, którą trzecioklasista spotkał na praktycznie pustym parkingu. Czekała na niego może ósemka mężczyzn ubranych "zadziornie" i w większości ogolonych na łyso. Niektórzy z nich wyglądali, jakby wstrzyknęli sobie celulozę pod skórę - takie były efekty przetrenowania zbędnych partii mięśni, zamiast skupienia się tylko na tych faktycznie wykorzystywanych i potrzebnych. Nastolatek mógł się założyć, że każdy drab miał co najmniej kilka tatuaży, ale przeważająca ich część nie była ubrana aż tak lekko, by móc je dojrzeć. Czarnowłosy kątem oka dostrzegł zdziwienie na co najmniej dwóch twarzach, gdy tylko zbliżył się do nieznajomych. Wtedy był już pewny, że spodziewali się Aigana, a nie prawdziwego nabywcy. Tym niemniej jednak nie mieli zamiaru rezygnować z szansy zdobycia naprawdę grubej ich zdaniem forsy.
-Witam. Jak rozumiem, przeszkodziłem panom w zabawie, co? - odezwał się Naito niezwykle hardo, jak na niego. Zapewne zaczął udzielać mu się swobodny, buntowniczy sposób bycia błękitnowłosego motocyklisty o złotych ustach. -No cóż... Czy będziemy w stanie dokonać transakcji? Gdzie moja gitara? - podjął od razu, nim którykolwiek z oprychów odebrał jego pierwsze, retoryczne pytanie za jakąś zaczepkę. Wolał uniknąć walki, póki tylko miał taką możliwość.
-Już, już, chwila! - rzucił w jego stronę praktycznie łysy chudzielec. Gimnazjalista rozpoznał po głosie, że to właśnie on rozmawiał z nim przez telefon. Facet podszedł do bagażnika stojącego obok hyundaia, po czym szybko go otworzył, rozglądając się na prawo i lewo. Zaraz po tym, jak jego oczy nie dostrzegły niczego podejrzanego, ruszył w stronę trzecioklasisty, trzymając w obu dłoniach naprawdę perfekcyjnie wykonaną gitarę elektryczną. Cały jej gryf miał nieprzeniknioną, czarną barwę. Przez to, jak bardzo lśnił, sprawiał wrażenie, jakby wykonano go z onyksu lub czegoś podobnego. Z całą pewnością nie była to jednak prawda. Kurokawa miał nawet wrażenie, że podczas wytwarzania instrumentu zastosowano ten sam minerał, który wcześniej tyle razy widział w Morriden. Główka gitary miała deltoidalny kształt i upstrzona była małymi, srebrnymi strojnikami. Siedem napiętych strun ciągnęło się prawie do samego końca czarno-czerwonego korpusu o kształcie wielkiego grotu do strzały. Instrument wyposażony był w zamocowany na dwóch uchwytach pasek i gdyby nie niebywały kunszt jego wykonania, zapewne niczym nie wyróżniałby się spośród setek innych, często o wiele bardziej wymyślnych.
-Możesz się chwilę przyjrzeć, jeśli chcesz, ale zapewniam cię, że jest w idealnym stanie. Jeśli tylko masz pieniądze... - chudzielec zapomniał ewidentnie o tak prostym i krótkim słowie, jak "pan", ale to już nie było ważne. Nie było ważne, ponieważ nie pozwolono mu nawet dokończyć zdania. Niespodziewanie rozległ się dźwięk silnika, dochodzący z bardzo bliska. Aigan, który wcześniej maskował się dzięki zdjęciu powłoki duchowej, teraz miał już ją na sobie. Pędził wściekle, z prędkością nieosiągalną dla zwykłych chopperów. Po plecach Naito popłynęły kropelki potu.
-Co ten kretyn sobie myśli? Wszystko zepsuje! - przeszło mu przez głowę. Zanim jednak którykolwiek z podejrzanie wyglądających typów skojarzył ze sobą dwóch nastolatków... było już na to za późno. Trzymający gitarę łysol nie zdążył nawet pomyśleć o zrobieniu uniku. Trzecioklasista stanął, jak wryty, gdy motocykl świsnął pół metra od niego. Pęd powietrza na chwilę "wyłączył" lewe ucho obywatela Akashimy. W ostatniej chwili błękitnowłosy zeskoczył z pędzącego pojazdu... który uderzył w chudzielca. Impet zgarnął go wraz z maszyną z taką mocą, że pozostali nie mogli uwierzyć w to, co działo się przed ich oczami. Młodszy z Madnessów pierwszy raz w życiu widział z bliska podobny wypadek. Pierwszy raz był świadkiem wypadku, którego inicjatorem był jego znajomy. W dodatku wiedział, że Aigan zrobił to specjalnie... i bez żadnych skrupułów.
     Upadającą gitarę motocyklista pochwycił w powietrzu, przekładając sobie pasek przez szyję i lądując razem z nią. Tymczasem w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu stał łysy mężczyzna, znajdowała się tylko kropla krwi. Czerwony ślad po oponie ciągnął się przez cały parking. Spowolniony motor zatrzymał się dopiero na betonowym murku, rozbijając o niego "nadzianego" i z pewnością martwego faceta, a samemu upadając na bok... bez najmniejszego uszkodzenia.
-No! Jeden z głowy, teraz reszta. Nie kłopocz się, Nai. Wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś. Z tymi gośćmi poradzę sobie sam... - odezwał się beztrosko, a jednocześnie bezlitośnie kierowca choppera. Aigan powoli zdjął kask, układając go na asfalcie i pokazując się sterczącym w osłupieniu członkom tak zwanego "gangu". -Poznajecie mnie, panowie? Bo ja was tak... Nieładnie jest traktować w taki sposób kogoś, kto pragnął tylko przeżyć swój "amerykański sen". Przykro mi, ale nawet pomimo tego, że cholernie się cieszę z odzyskania mojej małej... nie pozwolę wam ujść z życiem - powiedział z całkowitą powagą, a jednocześnie z minimalnym uśmiechem właściciel motocykla. Tej strony chłopaka nie miał jeszcze okazji poznać Kurokawa. Ta strona wzbudziła w nim tylko i wyłącznie gniew. Gniew całkowicie inny, niż dwie pozostałe strony.
-AIGAN-KUN! - ryknął głośno, zaciskając pięści. Zmierzający w stronę siódemki mężczyzn grajek z zaciekawieniem spojrzał w jego stronę. Wydawało się, że naprawdę nie rozumiał, dlaczego gimnazjalista aż tak się zdenerwował. -Co ci się wydaje, że robisz? - wycedził przez zęby dziedzic Pierwszego Króla, całkowicie ignorując członków "gangu". W jego pytaniu widać było podobny mrok, jak podczas kilku innych sytuacji w Morriden, kiedy to chłopak impulsywnie reagował na niesprawiedliwość.
-Hę? Tylko wyrzucam śmieci... Nie wiem, w czym ty widzisz problem. Zobacz sam, jakie z nich szumowiny. Okradły mnie i chciały się na mnie rzucić całą grupą, żeby mieć ze mną jakieś szanse. Czego tak się spinasz? Skończę to tak szybko, że nawet nie będziesz musiał na to patrzeć... - dla szatyna było to po prostu niewiarygodne. Raz jeszcze stojąca przed nim osoba zdawała się być całkowicie inną, niż ta, która mieszkała z nim pod jednym dachem.
-Aigan-kun... - odezwał się cicho Naito, ponownie zatrzymując marsz gitarzysty i raz jeszcze skłaniając go do odwrócenia się w jego stronę. -...jeśli spróbujesz zrobić krzywdę tym ludziom, staniesz się moim wrogiem - oznajmił z całkowitą powagą Kurokawa, wywołując zdziwienie na twarzy grajka. Motocyklista pierwszy raz spojrzał na niego tak zimno, jak wtedy.

Koniec Rozdziału 120
Następnym razem: Drop the Bass

2 komentarze:

  1. No i porządnie! Nikt nie będzie mordował ludzi na oczach Naita, gdy nie jest to konieczne!Nawet takich szumowin, rabusiów i ŁAPSERDAKÓW jak Ci gangsterzy.

    Pozdrawiam! (Rozdział jak zawsze bardzo wciągający)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, Naito ma w sobie zbyt wiele z idealisty (oraz Pierwszego, choć w sumie na jedno wychodzi), by puszczać tego typu akty agresji mimo uszu (oczu) ^^ Cieszę się, że się podoba, oczywiście!

      Również pozdrawiam ;)

      Usuń