wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 50: Nienawiść kontra zrozumienie

ROZDZIAŁ 50

     W mgnieniu oka jego stopy dotknęły stałego gruntu. Ot tak, bez żadnego uprzedniego ruchu, jakby zostały wręcz teleportowane. Kurokawa stał teraz w sporej, kwadratowej komnacie, nie posiadającej żadnego widocznego wyjścia. Zdawało się, że wzory na płytkach w tym miejscu świeciły jeszcze mocniej, niż w pozostałej części grobowca. W pomieszczeniu nie było praktycznie nic poza dużą, zdobioną rycinami trumną na samym jego środku. Zdawało się, że ową trumnę wykonano już ze zgoła innego materiału, niż całą resztę twierdzy. Gimnazjalista z podekscytowaniem ruszył w stronę wiadomego punktu. Mimo całkowitego zamknięcia komnaty, ta wypełniona była świeżym powietrzem. Co więcej nawet - wiał w niej najprawdziwszy wiatr! Naito był już pewien, gdzie wylądował. I ta świadomość ekscytowała go jeszcze bardziej, niemal wodząc za nos.
     Nagle rozległ się głośny, niepohamowany huk, a w ślad za nim seria trzasków. Już po chwili kolejny huk sprawił, że duża część sufitu rozpadła się na kawałki, które rozleciały się po komnacie, niesione siłą uderzenia. Tatsuya wyskoczył z otworu we własnej osobie, chamsko lądując na samym środku trumny. Bez ostrzeżenia, z tej właśnie pozycji wymierzył niskiego kopniaka w bok głowy drugoklasisty, lecz ten... zablokował go swoim nadgarstkiem, uprzednio wzmocnionym energią duchową. Heterochromik spojrzał na niego z gniewem, lecz spotkał się z chłodnym opanowaniem zielonych oczu.
-Wiedziałem, że się tu spotkamy, Tatsuya-san. Czy mógłbyś, proszę... zejść z tej trumny? Byłbym wielce zobowiązany, gdybyś to zrobił... - rzekł bez lęku niedawno pokonany chłopak. Czempion jeszcze przez chwilę popatrzył na niego z furią w oczach, po czym prychnął lekceważąco i... faktycznie odskoczył od grobu, lądując parę metrów dalej.
-Skoro całe to gówno jest już za nami... możemy się napierdalać? - mówiąc to, mistrz areny przechylił głowę na prawą stronę, wypadając jeszcze bardziej psychopatycznie, niż zwykle. Kurokawa jedynie kiwnął głową i... natychmiastowo wybił się z miejsca przy użyciu mocy duchowej, bez zbędnych ceregieli rzucając się na Tatsuyę.
***
     Młody Okuda z przerażeniem przypatrywał się temu, co działo się właśnie na jego oczach. Opętany rządzą krwi i oderwany od rzeczywistości towarzysz chłopaka masakrował bezlitośnie ciało martwego Połykacza Grzechów. Strumień fioletowej energii duchowej był tak silny i gwałtowny, że niemalże wprawiał piasek w ruch wirowy. Ciśnienie, jakie wywierała owa moc nie pozwalało posoce wypłynąć z ponad 40 ran ciętych. Każde cięcie katany  rozrywało mięso atakowanego, chlustając krwią i miotając wokół kawałkami skóry. Rinji przez dłuższą chwilę próbował zebrać myśli, nim w ogóle zdołał ruszyć się z miejsca. Z kosą w ręku ruszył w stronę szermierza, zwiększając swoją prędkość dzięki mocy duchowej. Im bliżej białowłosego udało mu się znaleźć, tym trudniej było mu oddychać, czy chociaż się poruszać. Ostatecznie jednak udało mu się dostać za plecy czarnoskórego. Zdecydowanie i gwałtownie chwycił go od tyłu za ramię, chcąc odciągnąć go od ciała Nailguna.
-Rikiii! Ogarnij się! On już nie żyje, widzisz?! Umarł! Wystarczy tego! Odsuń się od niego! - krzyczał z całych sił, by móc przezwyciężyć presję emanującej z szermierza mocy. Wtem, chwilę po odcięciu głowy, nastolatek zamarł na moment. Albinos już miał wrażenie, że mu się udało. Już chciał odetchnąć z ulgą... gdy nagle jego towarzysz zamachnął się mieczem w pełnym obrocie. Niebieskooki cudem zdołał przechylić się do tyłu, przez co ostrze przeleciało kilka milimetrów nad jego nosem. Mimo wszystko energia, jaką wyzwoliło cięcie rzuciła nim, jak piłką do tenisa, pozostawiając go kilkanaście metrów dalej. Kosiarz zadrżał wyraźnie, zlany potem. Nigdy wcześniej tak bardzo się nie przestraszył. Z trudem zdołał w ogóle usiąść, przełykając ślinę raz po raz, jakby próbował zwilżyć swoje gardło. 
-Riki... Twoja opaska! To przez nią, tak?! Gdzie... gdzie ona jest?! - wykrzyknął głośno, próbując dodać sobie odwagi. Z trudem udało mu się w ogóle podnieść, a i tak po chwili upadł. Jego nogi trzęsły się, jakby były z waty.
-Tego szukasz? - usłyszał nagle czyjś głos gdzieś niedaleko. Odwrócił się z niepewnością, dostrzegając właściciela męskiego głosu, całkiem okrytego przez długi, czarny płaszcz. Spod płaszcza wyzierała jednak jego ręka, w której zaciśnięta była osłona oka Rikimaru. Okuda nie mógł dostrzec twarzy przybysza, lecz zaraz wyciągnął dłoń w jego stronę.
-Daj... mi... ją... - wychrypiał białowłosy, lecz jego rozmówca nagle... rozpłynął się w powietrzu, zostawiając za sobą tylko wzbity w powietrze tumany pyłu. W tym właśnie momencie tajemniczy mężczyzna stał już za nim. Uderzenie kantem dłoni w kark kosiarza było niebywale szybkie. Nim Rinji w ogóle zorientował się, że przybysz się poruszył, leżał już nieprzytomny na rozgrzanym piasku. Tymczasem odziany w płaszcz mężczyzna skierował się w stronę szermierza. "Potwór" jakby instynktownie wyczuł obecność przybysza, momentalnie odwracając się od rozczłonkowanego ciała, które zaczęło się już rozpadać. Białowłosy bez ostrzeżenia wybił się w stronę uznanego za wroga mężczyzny, niemalże zasypując piaskiem pozostawione truchło. Nadzwyczajna prędkość agresora miała zapewnić mu szybkie zwycięstwo. Nie zapewniła nawet trafienia. Tajemniczy osobnik najzwyczajniej w świecie ominął pionowe cięcie Madnessa. Jego otwarta dłoń poruszyła się jeszcze szybciej, niż szermierz, uderzając prosto w sczerniałą twarz chłopaka. Rikimaru momentalnie zatrzymał się. Z jego dłoni wypadła trzymana katana, a on sam runął w piach, całkowicie nieprzytomny. Madman Stream rozpłynął się w kilka chwil. Przybysz najzwyczajniej w świecie zamocował opaskę z powrotem na lewym oku chłopaka, po czym udał się w stronę piramidy. Jednym, delikatnym susem uniósł się pod samą jej podstawę. W tym właśnie momencie dało się dostrzec, jak spod płaszcza wyciąga katanę. Trzy niebywale szybkie cięcia pozwoliły mu wyciąć w grubym na ponad pół metra materiale trójkątne wejście do środka twierdzy.
***
     Prawą pięść Kurokawy otoczyła poświata z energii duchowej. Korzystając z pędu, który wytworzył ostatnim wybiciem, zamachnął się w obszernym sierpowym, coraz bardziej zbliżając do zniesmaczonego tym widokiem Tatsuyi.
-Chyba sobie kpi... Niczego się nie nauczył ostatnim razem? - pomyślał w gniewie czempion, wyrzucając przed siebie szybki i silny lewy prosty. Już miał trafić nim w podbródek pędzącego gimnazjalisty, gdy... poczuł bolesne uderzenie w okolicach brzucha. Z zaskoczeniem spostrzegł, jak lewy prosty drugoklasisty wbił się w jego żołądek, momentalnie powstrzymując przygotowany przez mistrza areny kontratak. Tak "zablokowany" Połykacz Grzechów przyjął nadlatujący cios bezpośrednio na twarz, choć zdążył ją wzmocnić energią duchową. Drugie z rzędu trafienie zielonookiego odsunęło Tatsuyę na trzy metry, jednak nie wytrąciło go z równowagi.
-Dałem się nabrać temu gnojowi? Zaczął sierpem, żeby mnie zmylić, a gdy chciałem skontrować, uderzył mnie w brzuch, korzystając ze zwężonego pola widzenia. Ten skurwiel naprawdę wyciągnął wnioski z ostatniej walki! - bezgraniczna wściekłość wstąpiła na odrobinę zaczerwienioną twarz heterochromika. W furii łypnął oczyma na swojego wroga, a jego pięści zacisnęły się tak mocno, że prawie powbijały paznokcie w skórę.
-Tym razem to już całkiem inna walka, Tatsuya-san. Obiecuję, że już nigdy więcej cię nie zlekceważę, więc... ty również tego nie rób - obywatel Akashimy mówił spokojnie, lecz stanowczo, z pewnością siebie.
-Nie bądź taki zarozumiały, śmieciu tylko dlatego, że udało ci się mnie uderzyć! - warknął heterochromik. -Naprawdę nienawidzę takich zadufanych w sobie gnojów, które myślą, że mogą tak po prostu wpierdolić się tam, gdzie nikt ich nie chce. Kurokawa... zabiję cię - ostatnie zdanie wypowiedział nadspodziewanie stoicko, co jednak tylko podkreśliło makabryczną atmosferę, którą tworzył czempion.
     Pięści mistrza areny otoczyła buzująca aura mocy duchowej. Nastolatek momentalnie ruszył w kierunku gimnazjalisty, gotując się do szybkiego natarcia na opanowaną twarz zielonookiego. Naito przystanął w lekkiej, chwiejnej pozycji, przygotowany do natychmiastowego przemieszczenia się. Lewy prosty furiata przeszył powietrze, zdając się kierować prosto w zęby chłopaka. Drugoklasista nie myśląc wiele wykonał szybkiego, dość wysokiego kopniaka z wymachem, jakby wybijał lecącą piłkę. Tatsuya był jednak na to przygotowany. Momentalnie oparł wcześniej lecącą rękę na poruszanej nodze, zakleszczając ją w stawie łokciowym. Czempion w jednej chwili wymierzył niskiego kopniaka w kostkę drugiej dolnej kończyny, powalając Kurokawę na podłogę. Wtedy właśnie mistrz areny puścił zablokowaną nogę, kucając. Podczas tego manewru wyrzucił prawy prosty w stronę twarzy zielonookiego. Drugoklasista z trudem pochwycił pięść otwartą dłonią, zauważając kolejną, która już zmierzała w jego stronę. Niewiele myśląc wyciągnął przed siebie wolną dłoń, wykorzystując emisję. Całkiem silna fala uderzeniowa odrzuciła na kilka sekund Połykacza Grzechów.
     Te kilka sekund nie wystarczyło, by podopieczny Kawasakiego zdążył się podnieść. Targany gniewem Tatsuya zdołał natomiast natychmiastowo odbić się w stronę przeciwnika. Otoczona mocą duchową stopa uniosła się w górę, mając za moment spaść na klatkę piersiową Madnessa, gruchocząc mu żebra. Nie trafiła. Zielonooki bowiem najszybciej, jak potrafił przeturlał się na bok, a gdy znalazł się na brzuchu, podparł się obydwiema dłoniami o posadzkę. Jednocześnie wypuścił z obydwu niewielkie fale uderzeniowe, które doprowadziły do pęknięcia uciskanych kafli. Pozwoliło to jednak atakowanemu na natychmiastowe uniesienie się w powietrze i szybie wylądowanie na równych nogach. Gdy jednak zdążył odwrócić się do czempiona, ten był już przed nim. Wzmocnione energią prawe kolano uderzyło w mostek Naito, chcąc go od razu połamać. Minimalna ilość mocy, którą ofiara wykorzystała do wzmocnienia klatki piersiowej powstrzymała ten stan rzeczy przed zaistnieniem. Mimo wszystko chłopak syknął z bólu, a sam atak odepchnął go do tyłu. 
     Nie zdążył w porę utrzymać równowagi. Sławny lewy prosty Tatsuyi wbił się w jego szczękę, aż zatrzeszczały zęby. Pierwszy atak bólu był zawsze najgroźniejszy i właśnie ten spróbował przezwyciężyć Kurokawa, jednocześnie tworząc oburącz gardę. Połykacz Grzechów uniósł brew na ten widok. Tym razem obywatel Akashimy krzyżował ze sobą przedramiona, zapobiegając tym samym łatwemu rozbiciu bloku. Miejsce, w którym kończyny nastolatka stykały się zostało nasączone dużą dozą mocy duchowej, co mistrz areny potraktował, jak wyzwanie. Brutalnie wbił się z prawą pięścią w tenże punkt z niekontrolowaną siłą. Naito postanowił natomiast zadziałać sprytem. Gdy poczuł, że uderzenie przeciwnika może zachwiać jego równowagą, sam odskoczył, pozwalając sile ciosu rozejść się. Manewr ten ponowił jeszcze trzy razy, gdyż czempion bez wytchnienia podążał za nim, napierając z coraz większą mocą. Za którymś razem Kurokawa zaczął odczuwać ból - ataki przeciwnika przebijały się przez jego osłonę, a ich częstotliwość nie pozwalała gimnazjaliście na kontrę.
-Walczy, jak prawdziwy potwór, a mimo to... nie czuję w tym żadnych uczuć. Zupełnie, jakby prawdziwy Tatsuya wciąż czekał na właściwy moment, by się ujawnić. Myślałem, że uda mi się go poznać poprzez walkę z nim, ale... to jak na razie do niczego nie prowadzi. To zupełnie, jakby żaden z nas nie był sobą... - przedramiona gimnazjalisty były coraz bardziej zmęczone nieustającymi uderzeniami. Czempion zdawał się być niemal nieobecny. Jego przerażający wyraz twarzy nie ulegał zmianie, lecz... to wciąż nie było to.
***
     Niespodziewanie nieznajomy mężczyzna w płaszczu przebył cały korytarz, docierając do wysokiego pomieszczenia, na końcu którego spoczywali Arab i Włoch. Obaj mężczyźni spojrzeli na przybysza ze zdziwieniem, podczas gdy ten zatrzymał się na samym środku sali. Spod materiału wysunęła się jego dłoń, trzymająca mały mieszek. Niemal natychmiast druga ręka pochwyciła dwie, cudem pozostające po walce z aniołami duszę i schowała je do mikrego woreczka. Pakunek momentalnie zniknął pod połami odzienia. Nieznajomy miał już ruszyć w stronę korytarza, którym udał się wcześniej Tatsuya i Naito, lecz w tym momencie usłyszał szczęk broni. Giovanni mierzył do niego z obydwu glocków, celując nimi dokładnie w jego głowę. Zielonowłosy tymczasem przykładał czubek swojej naginaty do karku nieznajomego. Obaj wyglądali na nieco spiętych.
-Czyżbyście mieli zamiar mi je odebrać? Przykro mi, ale nie mam zamiaru oddać żadnej z nich. Walka z wami również nie leży w moim interesie, więc... - odezwał się przybysz, po czym zareagował momentalnie. Spod płaszcza wysunęła się jego katana, którą mężczyzna wykonał nieprawdopodobnie szybkie, okrężne cięcie, poruszając ostrzem po skosie. Obydwaj zastępcy Generałów wyczuli niebezpieczeństwo, odskakując momentalnie... co było ich błędem. Efekt "ataku" nieznajomego zapierał dech w piersiach. Calutka podłoga pękła wzdłuż linii cięcia, a pęknięcie rozciągnęło się na całej płaszczyźnie podłoża, przechodząc również przez ściany i sufit. Poprzez jedno machnięcie miecza Przybysz przeciął cały olbrzymi grobowiec, odrąbując z niego fragment od rogu do przeciwległego punktu. Gigantyczny kawałek budowli odpadł w jednej chwili wraz z pozostałymi w niej Madnessami. Część twierdzy zsunęła się majestatycznie, doprowadzając zalegające na zewnątrz masy powietrza do środka pomieszczenia. Nieznany szermierz schował broń i skłonił się na pożegnanie dwóm mężczyznom. Następnie spokojnie udał się w ślad za nastolatkami.
***
     Nienawiść napędzała brutalne poczynania Tatsuyi. Gdy tylko czempion spostrzegł, że garda jego przeciwnika słabnie, szybkim kopniakiem wbił czubek buta w jego brzuch. Uderzenie było na tyle silne, że Kurokawa splunął krwią. Metalowa płytka wzmocniła cios na tyle, że gimnazjalista został wręcz podrzucony w powietrze plecami do góry. Zielone oczy z zaskoczeniem spostrzegły triumfalny, piekielny uśmiech na twarzy mistrza areny. Heterochromik świdrował wzrokiem każdy, bezwolny w tym momencie, fragment ciała Naito, ostatecznie decydując się na pochwycenie go oburącz za potylicę. Tatsuya dosłownie nadział sobie czoło nastolatka na swoje kolano, śmiejąc się przy tym, jak prawdziwy diabeł. Jedynie szybkie utwardzenie skóry przez początkującego Madnessa uratowało go przed ponownym rozbiciem nosa. Drugoklasista odzyskał kontrolę nad ciałem dopiero przy zderzeniu. Gwałtownie objął dłoniami kostkę wroga, po czym ze wszystkich sił osadził swoje nogi na posadzce, zmieniając środek ciężkości. Przelawszy energię do stóp i rąk, wykonał szybki, gwałtowny obrót. Na finezyjny ruch nie zdążył zareagować Tatsuya, który to został rzucony  w dal przy trzecim piruecie. Tracąc zmysł równowagi, z zawrotami głowy uderzył o ścianę, pokasłując głośno. Kilka chwil zajęło mu dojście do siebie. Podparł się rękami o podłogę, klęknął na jedno kolano, po czym ostatecznie poderwał się do góry.
-Rozerwę cię na kawałki... - zaczął roztrzęsionym głosem. Jego drgawki nie były wywołane przez ból, czy strach. Głos chłopaka drżał z powodu furii. Prawdziwej, bladej furii. -Zapierdolę, jak szmatę... Już nie żyjesz, Kurokawa! - własnoręcznie stworzona nienawiść do gimnazjalisty dodawała sił odrobinę sponiewieranemu Połykaczowi Grzechów. Jego źrenice zwężyły się, nadając różnokolorowym oczom upiorny wyraz. W chwili, gdy Tatsuya wykrzyczał ostatnie zdanie, agresywnie kotłująca się poświata mocy duchowej otoczyła całe jego ciało. Wywierana przez nią presja doprowadziła podłogę do gwałtownego pęknięcia. 
     Spora część poświaty skupiła się wokół stóp czempiona w - jak się okazało - dwóch celach. Furiat ze zwiększoną prędkością puścił się przed siebie, szarżując w stronę gotowego do obrony Naito. W ostatnim momencie swojej drogi zahamował jednak gwałtownie, wymierzając bocznego kopniaka prosto w brzuch zaskoczonego zielonookiego. Uderzenie wygięło nastolatka, miotając nim, niczym automat do piłek. Kurokawa tylko częściowo uniknął obrażeń, chroniąc jedynie swoje organy wewnętrzne. Mimo wszystko jednak uderzył w ścianę całymi plecami, wypluwając kałużę krwi.
-Widziałem to już kiedyś w "Air Gear"... Cała siła, którą wyzwolił w pędzie została skumulowana w jednym punkcie, kiedy zahamował, co pozwoliło mu uwolnić ją w tym kopnięciu. W dodatku wzmocnił go jeszcze swoją własną energią. Tatsuya-san ma naprawdę duże doświadczenie... ale to jeszcze nie koniec walki - gimnazjalista w mig pojął specyfikę uderzenia, dziwiąc się samemu sobie. Mistrz areny nie walczył fair. Nie miał zamiaru czekać, aż jego przeciwnik się podniesie. Od razu ruszył do przodu, w dalszym ciągu korzystając ze zwiększonej prędkości. Zwierzęcy ryk wyzwolił się z jego ust podczas biegu. Jego prawy sierpowy celował prosto w opartą o ścianę głowę drugoklasisty. Zielonooki ponownie wykazał się sprytem. Wiedział, że nie zdąży wykonać uniku, więc wystawił otwartą dłoń na lewą stronę i wytworzył przy jej pomocy falę uderzeniową. Ta z kolei odepchnęła go w przeciwnym kierunku, podczas gdy oponent trafił w ścianę. Wzbogacony mocą duchową sierp Tatsuyi utworzył dziurę w konstrukcji, zakleszczając się w niej.
     Kurokawa zatrzymał się natychmiast po tym, jak znalazł się plecami do góry. W pozycji podobnej do startującego sprintera rzucił się do przodu, uderzając czempiona wzmocnionym lewym sierpowym. Heterochromik przyjął na swój policzek czyste, niczym nie zmącone trafienie, a z racji swego "zakotwiczenia", rąbnął o ścianę ruchem wahadłowym. Grymas gniewu na jego twarzy poprzedził niemal natychmiastowy kontratak. Korzystając z pozornie niekorzystnej sytuacji, wykorzystał prawą rękę, jak dźwignię, której użył do zadania lewego prostego tuż pod nosem Naito. Siła uderzenia odsunęła zielonookiego, a pogrążony w furii Tatsuya ryknął głośno, ładując prawą pięść mocą duchową. Jednym szarpnięciem wyrwał ją z dziury razem z kawałkami ściany. Jego dłoń została nieco pokaleczona ostrymi krawędziami otworu.
-Zabiję. Zabiję, zabiję, zabiję! - powtarzał w myślach czempion, pozwalając swej czystej nienawiści poskromić wszelkie bóle. Wybił się z dużą prędkością dzięki mocy duchowej, zmiatając płytkę z miejsca, w którym stał. Dopadł natychmiastowo do swojego oponenta, wyciągając przed siebie uniesione wnętrzem do góry dłonie. Przyjąwszy lewy i prawy prosty na twarz, parł dalej. Przerzucił swoje ramiona za gimnazjalistę, jakby miał go zaraz objąć, po czym zagiął stawy łokciowe ku górze tak bardzo, jak potrafił. W ten sposób uwięził barki drugoklasisty między swoimi ramionami, a łokciami. Zaskoczony zielonooki nie zdążył nawet zareagować, gdyż uścisk przeciwnika nie pozwolił mu poruszyć kończynami górnymi w odpowiednim stopniu. Tatsuya naparł całą swoją siłą na oponenta, w niezmienionej pozycji uderzając o ścianę jego plecami. Tym razem Naito zdołał zamortyzować niemal całość obrażeń dzięki energii duchowej. Czempion miał jednak chytry i brutalny plan. Jego kolano w mig spotkało się z brzuchem obywatela Akashimy, zmuszając całe jego ciało do wygięcia się przy akompaniamencie wypluwanej krwi. W tym właśnie momencie Tatsuya... naskoczył stopami na ugięte kolana drugoklasisty. Gdy tylko mu się to udało, z całej siły pociągnął swe ręce w górę, nadal obejmując barki nastolatka. Kurokawa pierwszy raz krzyknął z bólu, uświadamiając sobie cel Połykacza Grzechów.
-Cholera! Jeśli go nie zatrzymam, wyłamie mi obie ręce za jednym zamachem... - pomyślał z przerażeniem zielonooki, szukając w głowie jakiegokolwiek pomysłu na oswobodzenie się... i to właśnie pomogło mu w kontrze. Olśniony Madness skupił duże ilości mocy duchowej we własnym czole, wzmacniając zarówno jego właściwości ofensywne, jak i defensywne. Prawie natychmiast uderzył "z główki" w zakończenie mostka, a co za tym idzie w żebra przeciwnika. Mistrz areny ze zdziwieniem odebrał cały impet ataku, zupełnie bezwolnie opuszczając swe ręce i szybując w tył. Upadł na podłogę, ciężko dysząc, jakby zdarł sobie gardło. Gimnazjalista w tym czasie rozmasowywał bolące barki, cudem ratując je przed straszliwym losem.
-Nie może być... Nie może być, kurwa! Jeszcze kilka dni temu wytarłem tą szmatą podłogę! Jakim cudem stał się tak bardzo zaradny w tak krótkim czasie?! - furiat nie posiadał się ze złości, masakrując oponenta wzrokiem.
-Czego ty, kurwa, chcesz?! - wydarł się w końcu, gdy tylko ustabilizował oddech. Kurokawa uśmiechnął się półgębkiem, ocierając płynącą z ust posokę.
-Zrozumieć cię... i pomóc, jeśli dam radę - odpowiedział praktycznie bez zastanowienia, całkowicie wierząc w to, co mówił. Tatsuya zamarł na chwilę, puszczając ręce wzdłuż ciała. Milczał jeszcze przez moment, po czym zachichotał cicho. Potem głośniej, aż do przerażającego, szaleńczego śmiechu. Naito poczuł mimowolne ciarki na plecach.
-Nienawidzę cię... Tak potwornie cię nienawidzę... Nienawidzę ludzi, którzy wpierdalają się w cudze sprawy, wiesz?! To ja wiem najlepiej, czy potrzebuję pomocy, więc przestań udawać mojego kumpla, szmato! Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc... umrzyj wreszcie, do diabła! - wydarł się przeszywająco Połykacz Grzechów. Jednym ruchem zdarł w całości nienaturalnie długi lewy rękaw. Było tak, jak sądził gimnazjalista. Całą rękę chłopaka okrywała warstwa bandaży. Heterochromik bez zastanowienia rozerwał zębami materiał, wypluwając strzępy. Pociągnął za resztę prawą dłonią, szybko pozbywając się irytującej "drugiej skóry". Zachichotał opętańczo, czując niezdrową wręcz ulgę. Zielonooki z zaskoczeniem spojrzał na kończynę oponenta.
     Cała skóra na lewej ręce Tatsuyi miała kruczoczarną, przejmującą barwę. Jej wierzchnia warstwa zdawała się być grubsza od tej na reszcie ciała. Dłoń chłopaka nie posiadała paznokci, lecz w ich miejscu nie widniała wcale standardowa tkanka, która powinna tam być. Na jej zewnętrznej części dało się widzieć małą szramę, czy też szparę nieznanego pochodzenia. Przez całą powierzchnię kończyny czempiona ciągnęły się blade, lecz doskonale widoczne, tajemnicze znaki, przywodzące na myśl jakiś nieznany rodzaj pisma runicznego. Heterochromik wciągnął przez nozdrza błogie powietrze, zaciskając tajemniczą rękę w pięść. Nim Kurokawa zdążył połapać się w sytuacji, jego wróg ze zwiększoną prędkością pojawił się tuż przy nim. Wolna od bandaży ręka uderzyła w jego twarz lewym prostym. Zielonooki miał wrażenie, że całe jego ciało zatrzęsło się dogłębnie, aż do najbardziej skrytej komórki. Silny, miażdżący ból zdawał się być wyczuwalny w całym ciele chłopaka, a potęga ciosu puściła go ruchem niekontrolowanym w stronę pobliskiej ściany. Nastolatek w locie odbijał się od podłogi, rotując i rozbijając kolejne kafle, jakby były zrobione ze szkła. Ostatecznie grzmotnął o ścianę, robiąc w niej plecami potężne wgłębienie. Upadł na brzuch. Oczy niemal wyszły mu z orbit, a ciało zadrżało silnie. Nie miał siły unieść głowy. Słyszał tylko przerażający, psychopatyczny śmiech Tatsuyi.

Koniec Rozdziału 50
Następnym razem: Przeklęte Oczy

2 komentarze:

  1. I się zaczęło! 50 rozdziałów za mną :). Ale jeszcze wiele rozdziałów jest do przeczytania! O tak!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przy pomyślnych (dla ciebie) wiatrach może to być nawet 1/6 całości... ale ostatnio wątpię w taką możliwość ;) Tym niemniej cieszę się, że na tyle cię wciągnęło, by zostać na tak długo ^^ Pozdrawiam również ;)

      Usuń